FAKTY

Dron nie wystartował, ale śmieci „wyczuł”

Dziś na Starym Rynku pojawili się przedstawiciele firmy z Lublina, specjalizującej się w sprzedaży i obsłudze mobilnych platform pomiarowo-rejestracyjnych. Mieli zaprezentować działanie drona, który dzięki specjalistycznym czujnikom wykrywa, czy w piecu palone są zabronione materiały.

Niestety, po włożeniu akumulatorów do urządzenia pojawił się ogień, a potem dym: – Najwyraźniej doszło do jakiegoś zwarcia, pierwszy raz mamy taką sytuację. To nie przeszkadza jednak w prezentacji – najważniejszym elementem stacji jest sonda, a dron to tylko nośnik – powiedział pracownik lubelskiej firmy.

Do ustawionej przez Straż Miejską „kozy” wrzucono sklejkę i kilka butelek. Z komina zakopciło się na czarno. Drugi przedstawiciel podszedł i przyłożył sondę – wskaźniki na tablecie od razu zaczęły szaleć, w ciągu paru sekund skoczyły kilkukrotnie.

W skład zestawu „mobilnej platformy pomiarowo-rejestracyjnej” wchodzi: dron (wielowirnikowiec) z GPS i transmisją video w jakości HD, laboratorium pomiarowe, pad do sterowania, tablet oraz sonda pomiarowa. Koszt to ok. 100 tys. złotych, wraz z przeszkoleniem 4 strażników. Miasto może kupić drona we własnym zakresie, ale koszt samej elektroniki i czujników to ponad 50 tysięcy.

Takie czujniki pozwalają na wykrycie spalania materiałów zabronionych (plastiki, PET, PVC, sklejki, farby, lakiery), rejestrację danych pomiarowych lokalnie i zdalnie, pomiar warunków środowiskowych, zbieranie danych lokalizacyjnych oraz monitoring pyłów i gazów (m.in. PM 2,5, PM 10, formaldehyd, chlorowodór, cyjanowodór).


Jeden komentarz do “Dron nie wystartował, ale śmieci „wyczuł”

Comments are closed.