Kiedy kilka lat temu wznieśli tu wymarzone domy, nie sądzili, że będą się przez błoto przedzierać w nieskończoność. Prywatna droga ma trzech właścicieli, w tym radną gminną. To do niej mieszkańcy mają największy żal, bo “z racji funkcji powinna pomagać ludziom, a nie odwrotnie”.
Pourywane zderzaki i półosie to skutki przemieszczania się po drodze w Kudrowicach. Mieszkańcy najgorszej z najgorszych części “ulicy” są zmuszeni zostawiać auta kawał przed domem.
Światełka w tunelu nie widać, ale na drodze prócz dziur i błota co kawałek leży gruz. To poniekąd inwestycja w przyszłość, bo gruz ma tu “rządzić” po wsze czasy.
Trzeba pisać “ulica”, bo to drogach prywatna. Takich jest w gminie Pabianice całkiem sporo. Niektórzy właściciele przekazali je nieodpłatne Gminie Pabianice. Inni, których jest więcej, nie chcą tego zrobić.
Właściciele domów mogą, oczywiście, korzystać z niej na zasadzie służebności. Na nich spada też ciężar dbałości o trakt, przy którym się osiedlili. Nie mogą tego wymagać od gminy.
– W zależności od pogody sami na własny koszt coś radzimy, zwozimy gruz, tłuczeń, ale to worek bez dna. Najlepiej byłoby, aby ta droga, zgodnie z zapewnieniami przy sprzedaży nam działek, została przekazana gminie. Minęło jednak kilka lat, a tak się nie stało – słyszymy od mieszkańców.
Ludzie nie ukrywają, że nadzieję na dobry dojazd wiązali z faktem, że współwłaścicielką działek, jakie kupili, to radna gminna Maria Lubowicka. Są zbulwersowani, bo “kiedy inni radni walczą o naprawę dróg, ta pani spokojnie patrzy, jak na jej drodze grzęźniemy w błocie”.
Mieszkańcy nie ukrywają, że na pani radnej bardzo się zawiedli.
– Z racji funkcji powinna pomagać ludziom, a nie odwrotnie. Radny to osoba zaufania publicznego. Powiedziała, że przekaże drogę gminie, chwaliła się, że ma przebicie, minęło kilka lat i słowa nie dotrzymała – zauważają z goryczą.
Wójt Gminy Pabianice Marcin Wieczorek, rozkłada ręce. Nie można nikogo zmusić, by gminie przekazał drogę.
– Nie może gmina zapłacić, gdyż byłoby to zwyczajnie nieuczciwe w stosunku do innych, którzy nieodpłatnie je przekazali – tłumaczy.
Gmina wcale takich dróg nie przejmuje z otwartymi ramionami, bo jak już przejmie, to musi ją utwardzić, utrzymywać, a budżet napięty. Dlatego takie “manewry”, odbywają się stopniowo.
-Jeżeli właściciele tej drogi zdecydowaliby się na nieodpłatne przekazanie, to sfinalizowałoby się to za jakieś 5 lat. W tej chwili jest do rozpatrzenia 9 wniosków – mówi wójt. (Co ciekawe sam mieszka przy prywatnej drodze, której właściciele nie chcą jej przekazać gminie przez niego zarządzanej).
Sytuacja jest patowa. Właściciele domów sami mogliby oddać gminie drogę, a wcześniej ją kupić od właścicieli. To jednak nierealne, bo przy drodze się jeszcze do sprzedania działki, nie mogą kupić odcinków przy innych posesjach.
Maria Lubowicka tłumaczy, że właścicieli jest trzech. Ona, córka i sąsiad. Dziwi się, że jest oceniania najsurowiej.
-Wcześniej, jeszcze za poprzedniego wójta, faktycznie chciałam oddać drogę gminie, a ta nie przyjmowała, potem zmieniłam zdanie. Własność prywatna jest chroniona. Na tę chwilę stoimy na takim stanowisku. Jak będzie w przyszłości? Nie wiem – wyjaśnia radna Lubowicka.
Tłumaczy, że w tę drogę też zainwestowała, wyrównywała. Jakie widzi wyjście?
-Zachęcam do złożenia się na wykorytowanie i wysypanie tłucznia. Na jakieś 2-3 lata powinno wystarczyć. Inni mają domy też przy prywatnych drogach i dbają jak trzeba – mówi Maria Lubowicka.
Jakiego rzędu to kwoty?
-Przy pojedynczej działce, myślę, że około 5 tys. zł – oblicza.