KRUCHTA

Jezus w Pabianicach: Alleluja do lamusa [VIDEO]

„Jezus w Pabianicach” – pod takim hasłem odbyły się u nas rekolekcje prowadzone przez ojca Johna Bashoborę. Ugandyjski kapłan, przez niektórych nazywany uzdrowicielem, gościł tu 3 dni.

Przed sanktuarium na Piaskach można było dostrzec rejestracje z całej Polski – wierni przyjechali m.in. z kujawsko-pomorskiego, świętokrzyskiego czy podlaskiego. Ściągali także z wielu miejscowości naszego województwa. Uczestnicy wypełnili kościelne ławy, ale w dostawionych ławkach i krzesełkach było jeszcze sporo wolnych miejsc.

„Witaj! Dobrze, że jesteś”

Wierni zaczęli od różańca i uwielbienia, podczas którego prosili, by przyszedł do nich Duch Święty. W trakcie radosnej pieśni wznosili ręce do góry, kołysali się, klaskali. Słowa „w lekkim powiewie przychodzisz do mnie Panie” współgrały z oprawą przygotowaną przez członkinie Wspólnoty Dobrego Pasterza (organizatorzy rekolekcji), które przed ołtarzem wymachiwały błękitnymi flagami.

Ojciec Bashobora (starsi przekręcali na „Bushobora”, a lokalni kapłani przedstawili go jako „Boshobora”) pojawił się przed godziną 10. Mówił po angielsku (w Polsce gości regularnie, zna kilka zwrotów i słów w naszym języku), dlatego konieczna była obecność tłumaczki. Często ich głos nakładał się przez echo w świątyni i trudno było zrozumieć, co Ugandyjczyk właśnie powiedział. Dla wiernych nie było to jednak problemem.

– Chcę, żebyście teraz się ze sobą przywitali. Może siedzicie obok tej samej osoby od kilku dni, a nawet się nie poznaliście. Uściskajcie się, mówiąc: „witaj, dobrze, że jesteś” – zainicjował swoją piątą i ostatnią konferencję o. Bashobora.

„Meksykańska fala” u Kolbego

Charyzmatyczny kapłan uderzył w tony na czasie. Mówił o tym, by niedziela była poświęcona Bogu i duchowości, a nie zakupom i innym rozrywkom doczesnym: – Teraz w niedziele ludzie chodzą do supermarketów albo na stadiony oglądać mecze sportowe, zamiast pójść do świątyni Pana.

Bashobora nie jest sztywniakiem, lubi pożartować z publiką. Kiedy zarzucił, że na meczu nie patrzymy na zegarek i upływający czas, za to msza zawsze nam się dłuży, ludzie zaczęli się śmiać. Chwilę potem, naśladując kibicowskie przyśpiewki, zaproponował: – Śpiewacie to „alleluja” cały czas, Bóg też chce odmiany, czegoś od Was. Mówcie swoimi słowami, z serca. A skoro robicie falę dla zawodników, zróbcie falę dla Jezusa!

Wierni zaczęli wstawać od prawej do lewej strony i w trakcie podnoszenia rąk w górę krzyczeli „Jezus”.

Boży deszcz

Uczestnicy rekolekcji byli w różnym wieku – od schorowanych staruszków po młode małżeństwa i młodzież akademicką. Niektórzy przyszli z dziećmi (do 12. roku życia wstęp był bezpłatny). Najmniejsi niekoniecznie rozumieli, co się wokół nich dzieje, a kilkuletnie dzieci szybko się znużyły – jak taki człowieczek, wszędobylski i ciekawy całego świata, miałby usiedzieć kilka godzin w jednym miejscu?

Mamy pozabierały ze sobą ulubione zabawki swoich pociech. Jedna z nich zaopatrzyła się nawet w edukacyjną matę dla maluszka, ale – bez baterii, muzyczki, wydawania odgłosów – to nie to samo, co zabawa w domu.

W tym czasie Bashobora mówił o relacjach międzyludzkich (także tych damsko-męskich) oraz relacji na linii Bóg-człowiek. Na zewnątrz się rozpadało – biała ściana zacinała niemal poziomo. Mimo że burze zapowiadali w zeszłym tygodniu, jedna z wiernych zakrzyknęła: „deszcz błogosławieństwa!”.

Czarne koty i czarownice

Kiedy konferencja dobiegła końca, kaznodzieja poprosił, by na środek wyszło kilka osób i podzieliło się swoim świadectwem. – Chodzi mi o ostatnie dwa dni rekolekcji, tu w Pabianicach. Nie mówcie o tym, co było wcześniej – zaznaczył. Podszedł między innymi Marcin z Kalisza, który przyjechał tu z żoną i koleżanką:

– Zatrzymaliśmy się w Łasku, zamówiłem nocleg przez Internet. W pokoju wisiały roznegliżowane zdjęcia kobiety – jak się okazało, przedstawiały właścicielkę za młodu. Na parapecie stały figurki czarownic, w ogrodzie były namalowane czarne koty. W dodatku kiedy ta pani do mnie zadzwoniła, zauważyłem, że jej numer zaczyna się od trzech szóstek. Porozmawialiśmy z nią, kupiliśmy jej różaniec i książeczkę z tajemnicami, w której wpisaliśmy dedykację – opowiadał młody mężczyzna, do którego dołączyła żona:

– Powiedziałam, by spaliła te figurki i przyozdobiła wnętrza wizerunkami Świętej Rodziny. Obiecała, że zacznie się modlić i przyjmie Pana Jezusa. Rodzi się na nowo po 70. roku życia. Chwała Panu! – dodała.

Bądź wola Twoja

Zebranych poruszył Mariusz, który łamiącym się głosem mówił o swoich problemach: – Dwa lata temu odeszła ode mnie żona. Wczoraj poczułem, że wraca do mnie nadzieja, że wraca spokój serca. Wierzę, że ona… – z trudem powstrzymywał łzy, pomógł mu ktoś z publiki: – Wróci, wróci! W kościele rozległy się brawa, wzruszony Mariusz rozkleił się: – Wierzę, że tak będzie. Pamiętajcie – Bóg na pierwszym miejscu!

Z kolei Kasia opowiedziała o wewnętrznych przeżyciach: – Trudno nazwać to, co czuję. Czuję, że dzieje się coś pięknego i dobrego. Jezus powiedział do mnie: Nie bój się, jestem z tobą, błogosławię cię, poprowadzę cię. Ojciec Bashobora wtrącił: – I co mu odpowiedziałaś? – Bądź wola twoja.

Wizyta Ugandyjczyka zakończyła się mszą. Wstęp na trzy dni rekolekcji kosztował 100 zł (bez noclegów i posiłków), ale chętni mogli wziąć udział tylko w jednym dniu – wtedy opłata wynosiła 40 zł. Kto nie skorzystał z „Jezusa w Pabianicach”, może się zapisać na „Jezusa na stadionie” – 1 lipca ojciec John Bashobora poprowadzi rekolekcje na PGE Narodowym w Warszawie. Szczegóły na www.jezusnastadionie.pl.

Justyna Małycha

3 komentarze do “Jezus w Pabianicach: Alleluja do lamusa [VIDEO]

  1. Co rozumiesz pod nazwą szarlatani. Jeżeli to Bóg uzdrawia nie ludzie? Ja jestem alkoholikiem który rozbił przez picie rodzinę, ale gdy poprosiłem Jezusa o pomoc to wyciągnął do mnie dłoń i mogłem posługiwać na tych rekolekcjach
    CHWAŁA PANU !!!

  2. Byłam tam i było wspaniale ! Panie uleczyłeś moje zranione serce to cud dla Ciebie nie ma rzeczy niemożliwych, opłacało się przyjechać z drugiego końca Polski. Chwała Panu!!!!!!!!

Comments are closed.