Kampanie senne, niespójne, z przerostem formy nad treścią. I jak tu wybrać?
Kampania wyborcza w Pabianicach przeszła nieomal niezauważalnie. Wielkoformatowe banery, doraźne spotkania i zaledwie dwa ugrupowania, które stanęły w walce o nasze głosy. 21 października pabianiczanie staną przed technicznie prostym, ale intelektualnie trudnym wyborem.
Jeśli polską scenę polityczną po 2005 roku ktoś chciałby opisywać w kategoriach walki PiS-u z antyPiSem, mówić o dwóch plemionach, które dzielą Polskę pogłębiając coraz bardziej rów konfliktów, to Pabianice były by tego procesu cudowną ilustracją. W naszym średniej wielkości mieście do walki o głosy wyborcze stanęły dwa komitety, jeden związany z PiS oraz drugi grupujący środowiska Prawu i Sprawiedliwości – przynajmniej w deklaracjach – przeciwne. Oczywiście patrząc na to, kto imiennie podpisuje się pod konkurującymi listami, można niejednokrotnie zaśmiać się do głębi swej duszy – są bowiem wśród kandydujących z konkurencyjnych ugrupowań dawni polityczni przyjaciele, którym być może osobiste ambicje, może wolty intelektualne, a może wizja miasta nakazały stanąć po dwóch stronach barykady.
Kolos na glinianych nogach
Kampania wyborcza w Pabianicach była raczej nudna i senna, ubarwiona jedynie przez debatę wyborczą, która jednakże bardziej było sporem na bon moty i „zaorania” niż rozmową o mieście. W toku kampanii poszczególni kandydaci i ich środowiska starały się przedstawić wizję miasta, jaką chcą realizować w przypadku otrzymania społecznego mandatu.
I łatwe, i trudne zarazem zadanie miał komitet skupiony wokół prezydenta Mackiewicza. Z jednej strony stało za nim doświadczenie 4 lat władzy w samorządzie, z drugiej jednak te 4 lata mogły podlegać surowej ocenie. Za Mackiewiczem stoi kilka realnych sukcesów. Pabianice przez ten czas w istocie wyszły z wcześniejszego marazmu. Miasto stało się bardziej zadbane, pojawiły się przestrzenie rekreacji i spędzania czasu wolnego. W dobrym – dużo lepszym niż w Łodzi – kierunku prowadzona jest polityka partycypacji społecznej. O wiele skutecznie pozyskiwać zaczęto środki unijne, co w poprzednich kadencjach było realnym problemem.
Oczywiście bliższe spojrzenie pozwala nam dostrzec, że miejscami sukces ekipy Mackiewicza to kolos na glinianych nogach, a niekiedy dzieło przypadku. Nowoczesna komunikacja pociągowa czy chociażby rower miejski to inicjatywny Urzędu Marszałkowskiego, z których władze miejskie skwapliwie korzystają. Wykorzystywanie okazji to zresztą jedna z metod obecnej władzy samorządowej. Kwietniki przy ulicy Zamkowej, czy część placów zabaw to np. konsekwencja umiejętnej mobilizacji społecznej w kontekście akcji marketingowych prowadzonych przez różne prywatne firmy. Z jednej strony można oceniać to jako przejaw skuteczności, z drugiej jednak zamienianie Pabianic w jeden wielki baner reklamowy i pakowanie mieszkańców w machinę reklamową korporacji nie wydaje mi się najbardziej fortunnym rozwiązaniem, przynajmniej w skali długoterminowej polityki.
Sztuka PR
Wiele problemów nie zostało także rozwiązanych. Podstawowym wyzwaniem jest ciągnący się od lat kłopot ze sprawną komunikacją z Łodzią. Pomimo niewielkiej odległości i dużych możliwości sprawa pozostaje w głębokim kryzysie, a ostatnie ruchy związane z pozyskaniem środków na renowację torów tramwajowych było bardziej działaniem reaktywnym niż wynikającym z poczucia potrzeby rozwiązania tego problemu. Podejmowane są oczywiście takie działania jak wspólny bilet, czy zapowiadane uruchomienie komunikacji autobusowej z osiedla Bugaj, ale są to działania na ogół powolne i dość chaotyczne. Remont torowiska tramwajowego stoi zresztą pod znakiem zapytania ze względu na brakujące 30 mln, które nie wiadomo czy uda się miastu pozyskać.
Koalicja dla Pabianic – bo taką nazwę przybrało ugrupowanie wspierające prezydenta Mackiewicza – jest niewątpliwie zdolna PRowo. W trakcie kampanii przedstawiła program miejscami nazbyt rozbudowany, ale jednak stosunkowo spójny, acz jednocześnie nader optymistyczny zawierający szereg odwiecznych obietnic, takich jak np. modernizacja centrum miasta, co zdaje się, poruszane było już w poprzedniej kampanii. Podobnie jest chociażby z drugim krytym basenem, który sześćdziesięciotysięcznemu miastu jest niezbędny, a jednak nadal nie może powstać. Kampania jest jednak przemyślana. Kandydaci na osobistych materiałach prezentują programy skromniejsze, punktowe, a dzięki temu łatwiejsze do realizacji, choć jednocześnie mało odkrywcze. Widać w nich, że KdP jest przede wszystkim ugrupowaniem władzy, ceniącej sobie konserwatyzm w zarządzaniu miastem i niesilącym się na rewolucyjne rozwiązania.
Na początku jest chaos
Czy pretendenci mogą obozowi lokalnej władzy zagrozić? Wystąpienie przedwyborcza Włodzimierza Stanka na konwencji PiS w Pabianicach zawierało kilka celnych uwag, począwszy od kształtowania zatrudnienia w mieście i outsourcingu usług, poprzez chwiejną (acz dużo lepszą niż wcześniej) sytuację szpitala, celne wytykanie niezrealizowanych obietnic (jak chociażby centrum przesiadkowe na Dworcu Kolejowym), krytyka upiększania miasta przez udział w komercyjnych akcjach, kwestie związane z zarządzaniem w szkolnictwie, dostosowanie instytucji miejskich do potrzeb osób z niepełnosprawnościami, co w Pabianicach jest bolączką, czy chociażby powrót do tematu geotermii.
Jednocześnie nie dało się nie zauważyć, że program PiS jest do bólu chaotyczny i pozbawiony spójności. Trudno aby taki był, skoro nawet kandydaci Zjednoczonej Prawicy wydają sprzeczne sygnały. Z jednej strony Włodzimierz Stanek z całą stanowczością podkreśla, że nie zamierza likwidować Straży Miejskiej i uspokaja pracowników tej formacji, z drugiej jednak jeden z kandydatów PiSw okręgu czwartym – pan Ryszard Stepień – zapowiada w swojej ulotce, że jednym z punktów jego programu jako radnego będzie: “docelowa likwidacja Straży Miejskiej, a następnie przekazanie kompetencji tutejszej Policji poprzez dotacje na nowe etaty i tabor samochodowy”. Wydaje się więc, że lokalny PiS ma do polityki lokalnej podejście iście wałęsowskie – potrafi być za, a jednocześnie przeciw. Nie wiem jednak, czy wobec tego wierzyć mam bardziej w słowa Włodzimierza Stanka czy Ryszarda Stępnia. Apeluję do Panów – przed 21 października dogadajcie się w tej jednej chociaż sprawie.
Postulaty mniej rozsądne
W kampanii powraca również kwestia inwestora dla Pabianic, w tym specjalnej strefy ekonomicznej. Sprowadzanie inwestora było lajtmotiwem wielu poprzednich kampanii i najczęściej robieniem sztucznego dymu. Efekty tych poszukiwań były mizerne, choć dziś sprzyjać im może dobre położenie u styku autostrady i drogi szybkiego ruchu, co sprzyja chociażby centrom logistycznym. Z dystansem podchodziłbym do idei specjalnej strefy ekonomicznej, które niestety często stają się miejscami wyzysku pracowników i pozyskiwania najtańszej siły roboczej.
Razi także pejoratywne traktowanie idei Pabianic jako „sypialni Łodzi”, co w kampanii PiS uznawane jest za regres w rozwoju miasta. Nic bardziej mylnego. Normą w dużych aglomeracjach jest to, że miasta wokół metropolii taką funkcję przejmują i potrafią – dzięki tanim mieszkaniom, czy przestrzeniom rekreacyjnym – zbijać na niej dobry interes. Aby jednak tak się stało musi rozwijać się kultura, a jej obydwaj kandydaci poświęcili niewiele miejsca, trudno bowiem za takie miejsce uznać postulat przywrócenia sylwestra miejskiego. Razi przede wszystkim niedostrzeganie problemów istniejących instytucji kultury – muzeum, biblioteki czy ośrodków kultury. Niefortunnym pomysłem Włodzimierza Stanka jest także budowa odkrytego basenu na PTC. Pabianicom potrzebny jest przede wszystkim kryty, wielofunkcyjny basen otwarty cały rok, a nie proteza, która mogłaby być realnie czynna przez kilka miesięcy.
Charakter protezy mają też pomysły dotyczące taniego wytyczania ścieżek rowerowych. Od malowania pasów na chodnikach powszechnie się odchodzi, gdyż powodują one spory między pieszymi, a rowerzystami i wpływają na brak bezpieczeństwa na tak wytyczonych szlakach. Z kolei pomysł miejskiej stacji benzynowej jest może dobry, ale de facto jeszcze nie wypróbowany, bo w Stalowej Woli powstać ma dopiero pod koniec listopada bieżącego roku, a podobny pomysł w Zakopanem nie wypalił.
Wybór dla pabianiczan będzie zatem piekielnie trudny. Będą wybierali między obecną władzą, która niedoskonałości przykrywa pudrem dobrego PR i mową trawą, a opozycją reprezentowaną przez bardzo dobrego radnego powiatowego Włodzimierza Stanka, który ma na koncie szereg sukcesów, jednocześnie jednak opozycję, której program jest wyraźnie niedopracowany, chaotyczny i nieprzemyślany, choć zawierający kilka ciekawych propozycji wymieszanych z absurdalnymi.
Od Państwa głosu zależy, kto będzie rządził Pabianicami w kolejnej kadencji!
Sebastian Adamkiewicz
Zapraszamy do dyskusji pod postem na Facebooku (czytaj TUTAJ komunikat dla Czytelników).