Były strajki okupacyjne, demonstracje, transparenty, plakatowanie, „bibuła”. Przypominamy tekst z naszego archiwum.
Jak wyglądał stan wojenny w naszym mieście? Oto tekst Przemysława Stępnia.
Pabianiczanie stawili opór
Główni jego autorzy powoli odchodzą z tego świata, a my nadal nie dokonaliśmy rozrachunku z przeszłością. Czym właściwie był stan wojenny? Dla jednych czasem kłopotów z aprowizacją, pustych półek sklepowych, trudności komunikacyjnych; dla innych pozostanie czasem niesprawiedliwości, zamachu na wolności obywatelskie, walki o wolną, niepodległą Polskę. Jego wprowadzenie tworzyło nową rzeczywistość, z którą musieli zmierzyć się wszyscy: władze, społeczeństwo i nierozerwalnie związany z nim Kościół. Czy był on wojną wypowiedzianą rodzącej się opozycji nowego typu? Czy wojną z całym społeczeństwem, pokazem siły chylącego się ku upadkowi systemu?
Flora z podtekstem
Przygotowania do stanu wojennego trwały w wojsku i aparacie bezpieczeństwa już od jesieni 1980 roku. W marcu 1981 gotowe były listy osób przeznaczonych do zatrzymania. Na przełomie listopada i grudnia plan wkroczył w fazę ostateczną. Wybrany dzień nie był przypadkowy – w niedzielę większość zakładów nie pracowała, więc możliwości masowego oporu były niewielkie. Dodatkowo społeczeństwo straszone przez cały rok groźbą siłowego rozwiązania, przestało wierzyć w jego realność. Element zaskoczenia i sprawnie przeprowadzona akcja sprawiły, że władza osiągnęła zamierzony efekt – paraliż opozycji.
Wprowadzanie stanu wojennego miało identyczny schemat we wszystkich miastach Polski. Wpierw akcja o kryptonimie „Azalia” – blokowanie połączeń telefonicznych. Następnie akcja „Jodła”, w wyniku której aresztowano działaczy opozycyjnych. Ponad 90 procent głównych działaczy „Solidarności” i innych organizacji uznanych za opozycyjne (tzw. pierwszy garnitur), zostało pozbawionych wolności. W całym kraju w miejscach odosobnienia (internatach) znalazło się około 5 tys. osób. Grudniowa fala zatrzymań z terenu ówczesnego województwa łódzkiego objęła niemalże 150 osób.
Pierwszy sztandar „S”
Z Pabianic zatrzymano m.in.: Marka Chwalewskiego, Edwarda Kajzera i Henryka Garusińskiego z „Pamotexu” oraz Janusza Stelmacha z Zakładu Środków Opatrunkowych. Zatrzymanych osadzano w więzieniach w Łęczycy i Sieradzu. Do internowania z terenu naszego miasta przeznaczeni byli także m.in.: Eugeniusz Cieciorowski i Zenon Kuchler z „Pamotexu”, jednakże funkcjonariusze MO i SB nie zdołali ich ująć. Pozostali na wolności działacze byli pod ścisłą kuratelą obu służb, co uniemożliwiało im wpływ na bieg wydarzeń. Władze szczególnie przyglądały się związkowcom z FUM-u, PaFaNy, Spółdzielni Inwalidów im. J. Dąbrowskiego i „Paso”. Powszechne stało się zmuszanie opozycjonistów do podpisywania tzw. lojalki, czyli deklaracji lojalności (nie mylić ze zobowiązaniem do współpracy!), mówiącej o przestrzeganiu nowych obostrzeń i Konstytucji PRL.
Pomimo dokładnego zaplanowania akcji wprowadzenia stanu wojennego, rankiem 13 grudnia przepisy o tymże, zakazujące zbiorowych manifestacji, nie do końca były jeszcze egzekwowane. Tak było w Łodzi, gdzie przed siedzibą Zarządu Regionu „Solidarności” zgromadzili się mieszkańcy miasta, a do powszechnego strajku wzywał ich Jerzy Kropiwnicki. Z kolei w Pabianicach o godz. 10.00 w kaplicy pw. Błogosławionego Maksymiliana Kolbe, odbyła się uroczysta msza św., podczas której dokonano poświęcenia pierwszego w naszym mieście sztandaru NSZZ „Solidarność” (należało do związkowców z „Pamotexu”).
„Wojna polsko-jaruzelska”
14 grudnia na znak protestu zastrajkowały największe zakłady w Pabianicach: „Polfa”, „Pamotex”, „Pabia” i PaFaNa, PFŻ „Polam”. Załogi czterech pierwszych zdecydowały o strajkach okupacyjnych. Protest przerwano dopiero po demonstracji siły jednostek wojska i MO pod bramami zakładów. Pracownicy „Żarówki” przerwali pracę na około godzinę. Łącznie we wszystkich zakładach zastrajkowało około 6,5 tys. osób.
W dwa dni później doszło do kilkudziesięcioosobowego protestu w okolicach dworca PKP. Protestujący, chcąc upamiętnić ofiary masakry robotników na Wybrzeżu w 1970 roku, zapalili znicze, wywiesili flagi narodowe oraz rozwinęli transparent z napisem „W rocznicę 17 grudnia”. Zgromadzenie zostało jednak bardzo szybko rozpędzone przez siły porządkowe.
To tylko kilka przykładów oporu, jaki pabianiczanie stawili zaraz po wprowadzeniu stanu wojennego. Do końca 1981, podobnie jak w innych miastach kraju, w Pabianicach odnotowano jeszcze kilka akcji protestacyjnych. Dużo większy opór mieszkańcy postawili w 1982 roku. Wspomnieć należy chociażby o wydawaniu podziemnej prasy, m.in. przez Henryka Marczaka i Sławomira Niewiadomego, akcjach plakatowania i malowania antypaństwowych napisów czy filii łódzkiego Ośrodka Pomocy Osobom Pozbawionym Pracy, działającej przy parafii pw. św. Mateusza. Formalnie (jak ją nazwał prof. Andrzej Paczkowski) „wojna polsko-jaruzelska” trwała przez 583 dni. Stan wojenny zniesiono dopiero 22 lipca 1983 roku.
Przemysław Stępień*
*Autor jest historykiem, z Pabianic, autorem książki o stanie wojennym w regionie łódzkim. Opublikowany wyżej tekst ukazał się w miesięczniku “PabiaNICE” w grudniu 2015 r.
Fot. ze zbiorów Związkowego Ośrodka Dokumentacji ZR NSZZ „Solidarność” Ziemi Łódzkiej.