Lokalną gospodarkę pięćdziesiąt lat temu napędzały nie tylko potężne Liazy i Tatry, o których wspominałem w poprzednim artykule. Obok ciężkich pojazdów specjalnego przeznaczenia przewijał się szereg mniejszych, równie potrzebnych aut, bez których życie codzienne w okresie PRL-u byłoby znacznie trudniejsze- pisze Michał Kłosowski.
Lublin z Rosji
Niewielką, popularną w owych czasach ciężarówką był licencyjny Lublin-51, stanowiący polską odmianę radzieckiego Gaza, którego konstrukcja wywodziła się z 1940 roku. Polska odmiana wytwarzana była w latach 1951-1959 w Fabryce Samochodów Ciężarowych w Lublinie, skąd zaczerpnięto określenie modelu. Lubliny zasilał benzynowy motor o mocy 70 koni mechanicznych. Samochody te spotykano nie tylko w armii w roli popularnych sanitarek, ale i jako furgony czy pojazdy specjalistyczne, w tym wozy strażackie. Niedobitki Lublinów w służbie można było spotkać w ruchu jeszcze na początku lat 90.
Swoje pięć minut miał egzemplarz, który ustawiono pod dawnym pubem „Remiza” przy ulicy 20 Stycznia. Samochód stał tam jako pomnik, który ówczesnemu właścicielowi lokalu podarowali przyjaciele. Niestety wraz ze zmianą własności pubu samochód zniknął z ulicy i trafił na zaplecze jednej z okolicznych ochotniczych straży pożarnych.
Miejski Żuczek
Żuk to prawdziwy twardziel – samochód wdrożony do produkcji już pod koniec lat 50. i produkowany nieprzerwanie do końca lat 90. w Lublinie. Poza niewielkimi ingerencjami w wygląd zewnętrzny i wachlarz oferowanych silników ostatnie Żuki niewiele różniły się mechanicznie od pierwszych. Samochody te były niezwykle pożyteczne w każdym mieście i wsi. Występowały w przeróżnych odmianach – otwartych, zamkniętych furgonach, towosach, mikrobusach czy specjalnych (strażackie, oświetleniowe i inne). Samochód cechował się miękkim zawieszeniem z przodu, przez co jazda nim przypominała niekiedy rejs po wzburzonym morzu. Pochłaniał on jednak dzięki temu wzorowo wszelkie nierówności, których na drogach nie brakowało. Po zamknięciu produkcji w 1998 roku niekiedy, chociaż już bardzo rzadko, uda się jeszcze spotkać Żuczka w wiernej służbie swojemu właścicielowi lub w zakładowej służbie pożarniczej “PaFaNy”. Są to już jednak prawdziwe ewenementy.
Nysa nad Dobrzynką
Produkowanym równolegle do Żuka, aczkolwiek nieco krócej, gdyż aż do 1994 roku, była obła, nieco większa Nysa, którą produkowano w Fabryce Samochodów Dostawczych w Nysie. Nysa była modelem rozwojowym. Począwszy od modeli N57, rozwinięto ją do serii 522, która jest najbardziej kojarzona. Nyski napędzały motory benzynowe. Samochody występowały w kilku popularnych odmianach – towos, chłodnia czy mikrobus. Najpopularniejsze były jednak wozy milicyjne i karetki pogotowia. Biorąc pod uwagę technikę, w której powstawała Nysa i rozwiązania, które w niej stosowano, aż niewiarygodnym wydaje się, że furgonetka ta była wytwarzana jeszcze w połowie lat 90., kiedy na przykład w Niemczech wdrażano już produkcję Mercedesa Sprintera…
Jedną z najdłużej eksploatowanych Nysek w służbie miejskiej był karawan Miejskiego Zakładu Pogrzebowego, który pozostawał w służbie jeszcze w 2009 roku. (na zdjęciu głównym Nysa 522 pod cmentarzem jako własność M.Z.P., 2008 rok).
STARuszek, chociaż jary
Bardzo zasłużonymi pojazdami były również wszelkiej maści starachowickie Stary – nie tylko terenowy model 660, który był niezwykle dzielny i surowy, lecz cała rodzina niewielkich ciężarówek, począwszy od modelu 20, poprzez 25 na poczciwym 200 kończąc. Stary serii 28/29 i 200 były chyba najbardziej popularnymi samochodami tej marki. Każdy kojarzy surową postać Stara jako wywrotkę czy wóz strażacki, chociaż występowały także ciągniki siodłowe zabudowane na tym podwoziu. O ile Stary 29 wymarły prędko z uwagi na zastosowanie w nich silników benzynowych, o tyle Star 28 służył w lokalnym Zakładzie Wodociągów i Kanalizacji jeszcze dekadę temu w roli pojazdu asenizacyjnego. Nieliczne Stary 200 wciąż krążą po naszym mieście, w tym jeden, pełniący funkcję holownika zamiatarki ciągnionej „Scandia”. Podobnie jak w przypadku Żuków – z pewnością jest to już ostatni czas, kiedy te leciwe auta służą naszym drogom.
Rodzima motoryzacja dosyć długo opierała się wymianie na nowsze modele. W ostatnich latach skutecznie jednak wycięto zdecydowaną większość nielicznych już przecież świadków motoryzacji lat powojennych.
Takich samochodów nigdy już nie będzie. Zakończyły swoją służbę. Może warto docenić je, sfotografować, zatrzymać się, przyjrzeć, gdy jeszcze kiedyś, jakimś cudem minie nas Żuk, Star czy Nysa?
Za moment i znacznie nowsze modele, Polonezy Trucki, dostawcze Lubliny z ostatnich lat produkcji pod szyldem Daewoo czy Jelcze przejdą do historii… A ileż aut już przeminęło niezauważonych? Tarpany, Honekery – to już przeszłość. Nim się obejrzymy zgaśnie i najjaśniejsza gwiazda – Star…
Techniczne ciekawostki Pabianic: Powojenne gwiazdy wagi ciężkiej