Łukasz Ścibut – człowiek prezydenta związany z BSR i wiceprezydent Aleksandrą Jarmakowską (harcerstwo) we wrześniu został zatrudniony na umowę-zlecenie w Zakładzie Energetyki Cieplnej. Były potrzebne „ręce do pracy”, bo malowano płot. Od października przeniesiono go na dział magazynowy (w miejsce zmarłego pracownika). Dostał umowę-zlecenie w wymiarze 3/4 etatu, na czas nieokreślony, z dwutygodniowym okresem wypowiedzenia.
Kariera Ścibuta nie trwała jednak długo, bo już 10 października rozstano się z nim za porozumieniem stron. Ponieważ na co dzień pracuje w jednostce straży pożarnej w 32. Bazie Lotnictwa Taktycznego w Łasku, a służba odbywa się w systemie zmianowym, w ZEC mógł się pojawiać jedynie 2-3 razy w tygodniu. To daje łącznie około kilkunastu dni pracy w ciepłowni (na 27 dni roboczych pomiędzy 1 września a 10 października).
– Praca na magazynie oznacza odpowiedzialność materialną, czuwanie nad wszystkim praktycznie przez cały czas. Pan Ścibut nie miał możliwości, by być odpowiednio dyspozycyjnym – tłumaczy prezes ZEC Florian Wlaźlak (BSR). Jednak wśród załogi mówi się także o innych powodach: – Chodziło o jego zachowanie. Nie przebierał w słowach, skandalicznie zwracał się do zespołu. To młody człowiek bez pokory – powiedział nam pracownik ciepłowni miejskiej.
ho, ho, kozak! :))