PABIANAJS TAJMS

Błazen: WICE

Miejsce błazna jest w cyrku, nigdy zaś na tronie, a świnia będzie świnią, choćby i w koronie.

Błazen szedł główną ulicą miasta i jak zwykle uważnie obserwował wszystko dookoła. Nagle za plecami usłyszał:
– Ja ciebie znam!
– Z tym, że ja pana niespecjalnie.
– To ty ostatnio na schodach w ratuszu rugałeś mojego szefa.
– Aaa, to ja już wiem kto pan jest. To teraz niech się pan martwi, żebym następnym razem pana nie rugał.
– Mnie? A za co?
Błazen zmarszczył brwi:
– Jakbym wiedział za co, to już bym ochrzaniał, ale jeszcze pan sobie na opieprz nie zapracował. Jak pan będzie brał przykład ze swojego pryncypała, to przypuszczam, że prędko się spotkamy i wtedy wygarnę, co mi leży na sercu.  A to nie będzie przyjemnym doświadczeniem. Jak pan mi nie wierzy, to proszę zapytać kilku pabianickich VIP-ów.
– Nie muszę, wiem wszystko.
– Podobno panu będą podlegać ZGM i ZDiZM?
– zagaił Błazen z innej beczki.
– Tak – dość niepewnie potwierdził rozmówca.
– No to nie zazdroszczę. Będziesz pan miał trochę zagwozdki z wyczyszczeniem tych stajni Augiasza. Na szefa „mieszkaniówki” niedługo z łapanki będą brać. O ZDiZM lepiej nie mówić. Do tego jeszcze „lokalówka”. Łatwo nie będzie.
-Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Spokojnie, powolutku, wszystko się powyprowadza na prostą.
-O! To pan z tym spokojem idzie w ręka w rękę ze swoim poprzednikiem, który już w glorii senatora apelował do opozycji o umożliwienie spokojnej pracy i wprowadzanie zmian. Tylko dlaczego wespół z posłem Markiem Matuszewskim robili to pod ratuszem a nie pod siedzibą opozycji?

Pytanie pozostało bez odpowiedzi. Obaj dżentelmeni uściskali sobie prawice i każdy poszedł w swoją stronę.

Tagi: