PABIANAJS TAJMS

Błazen: Wojenko, wojenko

Miejsce błazna jest w cyrku, nigdy zaś na tronie, a świnia będzie świnią, choćby i w koronie.

W słoneczne, majowe przedpołudnie, przy budynku Urzędu Miasta Błazen ujrzał jak zwykle zadowolonego z siebie prezydenta, więc (też jak zwykle) postanowił nieco zmącić dobry humor włodarza miasta.
– Czy pan prezydent zamówił już piasek? – zahaczył.
Prezydent spojrzał na Błazna i westchnął:
– To znów pan. O co tym razem będzie się pan czepiał? O jaki znów piasek chodzi?
– O suchy. Żeby lepiej było w worki go sypać.
– Jakie worki? –prezydent ponownie westchnął.
– Mogą być z magazynu Sztabu Kryzysowego.
– Ja nie mam czasu na żarty.
– Skoro ruszył pan na wojenkę, to trzeba być na wszystko przygotowanym. Czy w drzwiach Urzędu i swoim gabinecie przewiduje pan barykady z worków z piaskiem? A może jakieś gniazda karabinów maszynowych? Czy urzędnicy będą chodzić w hełmach? Ilu będzie snajperów na dachu Urzędu? – trajkotał Błazen.
– Na żadną wojnę nie idę.
– Teraz już pan nie idzie, bo pan już dawno poszedł. I wszyscy dobrze wiedzą, że spór o geotermię to był jej początek. A teraz odwołanie prawniczki z rady nadzorczej PCM to jest ciąg dalszy. Ciekawe, jakie będą dalsze działania wojenne? A może wszystkich, co nie popierają swojego ukochanego prezydenta, najlepiej byłoby internować?
– Nic podobnego. Z pracy pani mecenas byłem zadowolony.
– To po kiego pan ją odwołał? A może to był, kurka wodna, przypadek? – powiedział Błazen i nucąc: „Wojenko, wojenko, cóżeś ty za pani” ruszył w kierunku Starego Miasta. Zostawił za sobą wyraźnie skwaszonego prezydenta, który smutno patrzył w jego kierunku i cichutko wzdychał.

Tagi: