Sytuacja przed gabinetami specjalistycznymi wraca do sytuacji sprzed pandemii. Tworzą się kolejki – nierealne staje się przestrzeganie reżimu sanitarnego. Po prostu za dużo ludzi gromadzi się w jednym miejscu.
Tak było na przykład w miniony wtorek przed gabinetem ortopedy w PCM. Pacjenci przyjmowani byli ze sporym poślizgiem. Lekarz jednemu z pacjentów wyznał ok. 13.30, że jest dziś … 64. Nie precyzował, czy chodzi tylko o tych umówionych czy tych, którzy np. docierają na SOR.
Niezależnie od “pochodzenia” pacjentów, trudno sobie wyobrazić, że można przyjmować w takim tempie, ale, jak widać, dla naszych medyków nie ma rzeczy niemożliwych. Mimo takiego hardkorowego obciążenia – ortopeda u pacjenta z ręką w gipsie zauważył dodatkowo chorobę oka!
Adam Marczak, dyrektor ds. techniczno-administracyjnych PCM, tłumaczy, że takie sytuacje mogą się zdarzać, kiedy lekarze z różnych powodów się zastępują. Nie ukrywa, że brakuje specjalistów. Wyliczył liczbę pacjentów z podziałem na gabinety następnego dnia, czyli w środę. Statystyka przedstawia się następująco: okulistyka – 14 osób, alergologia- 7, neurologia – 41, urologia – 33. Ortopedzi: 28, 23 i 33, chirurgia – 32, diabetologia – 18, chirurgia dziecięca – 15. Ponadto stomatologia, ginekologia i medycyna pracy – łącznie 100.
Innych specjalistów trzeba szukać gdzie indziej, także w Łodzi, albo w prywatnych gabinetach.
Jak jest w poradniach POZ? Uśredniając wygląda to tak – dwóch lekarzy przyjmuje dziennie 150 pacjentów (w tym połowa dociera osobiście. Reszta korzysta z e- porady)