Na biurko prezydenta trafiła interpelacja z zapytaniem: czy w latach 2010-2015 Zakład Gospodarki Mieszkaniowej dofinansowywał studia pracownikom? Dyrektor ZGM Magdalena Bryndziak poszperała w dokumentach i przedstawiła spis kierunków wraz z kwotami. W tabelce znalazły się m.in. logistyka, administracja, zarządzanie nieruchomościami, zamówienia publiczne (w sumie 8 osób, które ZGM wsparło łączną kwotą 21.604 zł). Te dziedziny są w pełni uzasadnione, uwagę zwraca jednak „pedagogika” (2.700 zł dofinansowania) – bo niby co ma wspólnego z działalnością ZGM? W jaki sposób pracownik wykorzystuje pozyskaną wiedzę i umiejętności?
Okazało się, że umowę z Wyższą Szkołą Pedagogiczną podpisano w 2012 roku, jeszcze za rządów dyrektora Zbigniewa Skowrońskiego. „Z uwagi na charakter wykonywanej pracy w Dziale Windykacji tj. rozmowy z dłużnikami, zakres studiów pedagogicznych (a w szczególności zajęcia z psychologii i socjologii) był zasadny” – przeuroczo ograła to Bryndziak. Skrzętnie ominięto natomiast jeden szczegół. Ptaszki wyćwierkały, że chodzi tu o pedagogikę… wczesnoszkolną!
Skąd i od kogo ten pracownik ściąga długi – chodzi po sklepikach szkolnych w pabianickich podstawówkach i patrzy, kto ile wziął na zeszyt? Potem przychodzi do domu i zajmuje np. telewizor – za dwa batony i cztery paczki chipsów wzięte na krechę (i oczywiście spod lady). Może także wejść na pensje rodziców, doliczyć zobowiązanie do czynszu lub ścigać babcie i dziadków za długi niegospodarnego wnuka. A co w przypadku, gdy wiedza z zakresu psychologii i socjologii nie wystarczy przy windykacji należności i trzeba będzie przejść do bardziej radykalnych metod? To będzie klaps, szlaban na oglądanie telewizji, stanie w kącie, brokuły na obiad czy obcięcie kieszonkowego?