Odwołania od wyroku na prezesa „Włókniarza” okazały się skuteczne, dlatego sprawa musi być rozpoznana od początku.
Dziś w Sądzie Rejonowym w Pabianicach ruszył od nowa proces Jarosława K., prezesa klubu sportowego „Włókniarz”. Oskarżony jest radnym powiatowym z ramienia PiS i zasiada w zarządzie lokalnych struktur partii.
Po doniesieniu starostwa prokurator oskarżył go o popełnienie w ciągu trzech lat 15 wyłudzeń na 80 tys. zł i usiłowanie wyłudzenia 15 tys. zł z kas Starostwa Powiatowego i Urzędu Miejskiego. Wśród zarzutów znalazło się też m.in. „usiłowanie doprowadzenia i doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzenia mieniem poprzez przedłożenie podrobionych dokumentów”.
W marcu 2016 roku pabianicki sąd wydał wyrok skazujący, zobowiązując K. do zwrócenia powiatowi kwoty 12.190 zł, zaś miastu 76.000 zł, a także wymierzył karę grzywny 10 tys. zł. Z wyroku były niezadowolone obie strony.
Oskarżony jest słaby
Sprawę prowadzi sędzia Jacek Olszowiec, oskarża szef pabianickiej prokuratury Tomasz Szczepanek. Z ramienia pokrzywdzonego powiatu pojawiła się mec. Patrycja Krzekotowska, ale zabrakło – mimo dostarczenia powiadomienia – przedstawiciela miasta mec. Andrzeja Jankowskiego. To jednak nie było przeszkodą do rozpoczęcia sprawy. Jarosław K. nie pozwolił na publikację pełnych danych osobowych i wizerunku.
Sąd przepytał oskarżonego o sytuację zawodową: – Pracuję jako kierownik Biura Powiatowego Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, jestem także radnym powiatowym. Nie prowadzę już działalności gospodarczej, a moje miesięczne dochody to około 4400 zł netto.
Po przeczytaniu aktu oskarżenia, K. odmówił wyjaśnień – powiedział, że te składane wcześniej są wyczerpujące. Sąd musiał je zatem przytoczyć. W tym momencie obrońca K. mec. Michał Woźniak poprosił, by oskarżony w trakcie nie musiał stać.
– Mam dziś poziom cukru ponad 400 i czuję się bardzo słabo – argumentował prezes „Włókniarza”. Sędzia Olszowiec pozwolił mu usiąść. Odczytywanie wyjaśnień zajęło blisko godzinę.
„Dokładałem, a nie zabierałem”
K. za gotówkę miał kupować sprzęt od przedstawiciela jednej z firm z terenu sąsiedniego powiatu. „Sylwestra” poznał na Głuchowie i jak twierdzi, nigdy nie miał do niego numeru telefonu, a mężczyzna zawsze sam podjeżdżał ze sprzętem (piłki, dresy, pachołki itp.). „Kupowałem za gotówkę, bo dostawałem korzystne upusty i gratisy” – sędzia czytał wyjaśnienia K.
Firma wystawiała faktury, np. na zakup nagród dla uczestników turnieju czy piłek na treningi. Prezes miał odbierać za nie pieniądze i wpłacać je do kasy klubu. Jak się później okazało, firma, z którą robił interesy, nie istniała. Zeznał jednak, że wszystkie rzeczy z faktur faktycznie były zakupione i rozdane – tyle, że wykładał na nie z własnej kieszeni.
K. tłumaczył, że kiedy objął prezesurę we „Włókniarzu”, klub miał ok. 300 tys. zł długów i nie miał płynności finansowej. W kasie wciąż świeciło pustkami, w dodatku pojawiła się egzekucja komornicza (przegrana sprawa w sądzie pracy). Wspierał więc klub – miał łożyć na sędziów, wodę, opiekę medyczną, rachunki.
– Przez te wszystkie lata dołożyłem do „Włókniarza” ok. 130 tys. zł plus drobniejsze sumy na bieżące wydatki, z których mogło się uskładać drugie tyle. Byłem właścicielem masarni i mogłem sobie na to pozwolić. Nigdy nie zabrałem klubowych pieniędzy, wręcz odwrotnie – twierdzi.
Czyje to konto?
Kiedy K. odbierał fakturę od firmy-lipy, nie było na niej numeru rachunku bankowego, ale jak powiedział, nigdy w to nie wnikał. Nie rozmawiał też z właścicielką – zawsze kontaktował się z „Sylwkiem”. Ostatecznie wskazano rachunek klubu, w starostwie zorientowali się, że coś jest nie tak. K. zeznał, że zrobił „Sylwkowi” awanturę – ten miał się odgrażać. „Bałem się” – mówił przed sądem prezes Włókniarza.
Zarzut posługiwania się fałszywymi fakturami to jedno, ale oprócz tego K. miał wskazywać swoje konto – zamiast klubowego – w różnych dokumentach, np. we wniosku o dotację na obóz sportowy. Zapewnił jednak, że wszystkie te pieniądze były wydane zgodnie z przeznaczeniem (sprzęt na obóz sportowy dowoził „Sylwek”, wyjazd organizował pośrednik).
– Zdaję sobie sprawę, że było to źle zorganizowane, że nie było to prawidłowe rozwiązanie, ale wyniknęło to z konieczności. Klub wciąż miał spore zadłużenie, wierzyciele naciskali – opowiadał.
„Inni o tym wiedzieli”
Prezes utrzymuje, że nie miał złych intencji: – Ktoś z zarządu klubu, nie pamiętam kto i kiedy, zaproponował, by pieniądze przelewano na mój rachunek, bo i tak w większości to ja dokonywałem bieżących opłat i zakupów. Nie było wtedy głosów sprzeciwu. Nie wiem, dlaczego świadkowie obecnie zaprzeczają.
Dodał również, że po wybuchu afery chciał zrezygnować, ale „to jego pasja”, a współpracownicy nadal obdarzali go zaufaniem – ponownie, praktycznie jednogłośnie wybierając na prezesa.
Kiedy zakończono czytanie wyjaśnień, mec. Woźniak podał sądowi zestawienie pożyczek, jakich K. miał udzielić „Włókniarzowi” (wraz z dokumentacją księgową). K. nie przyznaje się do winy.
***
Sąd Okręgowy w Łodzi wracając sprawę do ponownego rozpatrzenia wskazał, by szczegółowo dopytać świadków (co uczyniono w marcu), sprawdzić wyciągi bankowe K. o większym zakresie czasowym i – w razie konieczności – powołać do ich analizy biegłego. Na przełomie lipca i sierpnia pabianicki sąd wyda w tej sprawie postanowienie. Kolejna rozprawa, z udziałem pięciorga świadków, po wakacjach.
A to niedobry “Sylwek”! Koń by się uśmiał z tych wyjaśnień. Cwaniaczek jeden.
koń to się śmiał z ciebie i twoich urzędowych nugusów kiedy sprawa wyszła na jaw a oni zostawiali ślady na bieliźnie.
Pierwszy polityk PiS z czarnym paskiem na oczach. Ale stołków się trzyma. Pabianice znowu sławne :(
M ocno U pośledzona F ormacjo I mbecyli największy pasek, taki strategiczny ma twój kolega ten z wielką głową i jest to pasek pasków, symbol wszystkich pasków na oczach, już nikt nigdy nie będzie miał większego paska, ten pasek będzie mu towarzyszył już do końca życia i nie zmieni tego jego gitfalbana nawet gdyby się hurtowo sprzedawała.
Jarek to bardzo uczciwy człowiek
Zastanawia mnie dlaczego nie ścigają firmy która handlowała lewym towarem ,czyżby ta firma miała powiązania z byłymi działaczami PO ???
Prezes rozliczył się z każdej złotówki dał ze swoich na klub ponad 100 tys zł ,wyprowadził klub z zapaści ,i jeszcze maodpowiadac za przekręty firmy krzak
Szkoda ze Prezes nie opowiedzuIal jakie propozycje dostawał od członków PO żeby zamknąć sprawę
Drodzy państwo tylko nierozgarnięty nie widzi ze to polityczna sprawa
Jarku trzymamy kciuki i wierzymy w sprawiedliwość ,bo my wierzymy od początku w twoja niewinnosc