Koszty utrzymania szaletu miejskiego nie mogą być traktowane jako strata. Ustawa o samorządzie gminnym zobowiązuje władze do zapewnienia właściwego stanu sanitarnego miasta.
W połowie ub. roku informowaliśmy o zamknięciu ostatniego miejskiego szaletu – obiektu przy SDH. Powód? Przynosił straty. Rzeczniczka ratusza Aneta Klimek poinformowała nas, że miesięczne wpływy wahały się pomiędzy 400-500 zł, zaś miesięczny koszt utrzymania wynosił 3259,50 zł (39.114 zł rocznie). Przy takiej proporcji między kosztami a wpływami trudno sobie wyobrazić, żeby szalet kiedykolwiek przynosił miastu zysk, chyba, że mieszkańcy zaczęliby z niego korzystać masowo.
Pabianiczanom pozostaje korzystanie z toalet w budynkach Urzędu Miejskiego (przy ul. Zamkowej, św. Jana, Narutowicza). Są one otwarte w godzinach 8-16, 8-17, 8-15. Po tych godzinach i w dni wolne muszą iść do hipermarketu czy “wbijać się” na stacje benzynowe.
Szalet miejski nie może być biznesem
W sąsiedniej Łodzi znajduje się 12 szaletów publicznych oraz jeden „automatyczny”. Korzystanie z toalety kosztuje tam 1 zł, z pisuaru – 80 groszy, z umywalki – 50 groszy. Ale miasta nie interesują koszty utrzymania, bo zajmuje się tym zewnętrzna firma:
– Przychody z opłat za korzystanie z szaletów są przychodami Wykonawcy, ponieważ szalety są dzierżawione przed podmioty zewnętrzne. Zapisy zawarte w umowie nie nakładają na Wykonawcę obowiązku informacyjnego wobec miasta w zakresie uzyskanych przychodów z tytułu utrzymania i obsługi szaletów – zaznacza Monika Pawlak z Biura Prasowego UMŁ.
W turystycznym Gdańsku jest 21 publicznych WC, w tym 16 administrowanych przez Gdańskie Nieruchomości. Utrzymanie tych 16 kosztuje miasto ok. 800.000 zł brutto rocznie, a za skorzystanie pobierana jest opłata 2 złote (i za kabinę, i za pisuar). Stawki zostały określone przez prezydenta w maju ub. roku. Na zyski władze nie liczą:
– Utrzymanie szaletów miejskich będących w administrowaniu przez Gdańskie Nieruchomości lub inne jednostki organizacyjne wymaga finansowania ze środków Gminy, gdyż przychód uzyskiwany z tytułu ich eksploatacji jest znacznie niższy niż koszty utrzymania – tłumaczy Beata Chyła z gdańskiego magistratu.
To obowiązek władz
Mniejsze miejscowości biorą „szaletowe koszty” na siebie. W pobliskim Rzgowie funkcjonuje jeden taki przybytek. Mieści się w budynku Urzędu Miejskiego, ale można do niego wejść „z ulicy” (nie tak, jak w Pabianicach, gdzie WC jest pomiędzy salą obrad Rady Miejskiej i pokojem urzędnika). Jest tam zatrudniona osobna pani, kibelek ma status „szaletu miejskiego”. Mieszkańcy korzystają z niego za darmo, władze nie patrzą na koszty:
– Trudno powiedzieć, ile kosztuje nas utrzymanie, ponieważ opłaty za zużytą wodę, wywóz nieczystości płynnych czy też prąd są rozliczane jako koszty utrzymania całego budynku, nie posiadamy odrębnych liczników – mówi Sylwia Gliszczyńska ze rzgowskiego ratusza. I dodaje: – Ze względu na bezpłatne korzystanie oraz brak możliwości dokładnego podania kwoty utrzymania nie jestem w stanie powiedzieć, jaka jest z tego tytułu „strata”. Nie odbierałabym tego jako stratę, ponieważ jest to duża korzyść dla mieszkańców gminy.
W Konstantynowie Łódzkim też jest jeden szalet. Jego utrzymanie kosztowało w 2018 roku 44.122,52 zł. Wchodzi w to zatrudnienie pracowników, zakup środków sanitarnych, opłata za energię elektryczną i wodę. Utrzymanie kibelka nie generuje dochodu, bo korzystanie jest – podobnie jak w Rzgowie – bezpłatne.
Sekretarz miasta Krystyna Fudała podkreśla: – Koszty utrzymania szaletu miejskiego nie mogą być traktowane jako strata, bowiem ustawa o samorządzie gminnym zobowiązuje władze do zapewnienia właściwego stanu sanitarnego miasta, tym samym zagwarantowanie mieszkańcom możliwości skorzystania z publicznego WC stanowi wypełnienie tego obowiązku.
Jeżeli narzekacie na brak toalet publicznych to jest rozwiązanie.
Udostępnijcie toaletę w redakcji.
Sytuacja diametralnie się poprawi, będzie jedna więcej, co przy małej liczbie jest dużą poprawą.
TYlko będziecie miały więcej sprzątania. Poza tym jest jeszcze jedna toaleta.
NA dworcu kolejowym.
Cieszy mnie, że redakcja poświęca swoją
Energię na tak ważne sprawy, jaką jest możliwość załatwienia
Nagłej potrzeby na “mieście”.
Zapewne niejedną osobą spotkała sytuacja, w której nie było gdzie iść.
Obiektywnie patrząc pewne usługi powinny być dostępne, nawet jeśli są niedochodowe.
Rachunek finansowy nie zawsze powinien o tym decydować.
na kibel miasta nie stać bo strata! to teraz pytanie – a ile miasto zarabia na poidełkach że tyle ich pompuje w różnych miejscach?
PS. Do szymona z komentarza – poczekaj jak cie sraka dorwie na mieście….
Tak, akurat ten jeden szalet by mnie zbawił…
Masz rację dla ciebie jeden szalet to mało. Przecież musisz jeszcze opróżnić zawartość z głowy.
Mam nadzieję, że z tym komentarzem nastąpiło rozładowanie Twojej frustracji życiowej i pojawiło się uczucie ulgi.
może kefirku ogórze ?
A jednak frustracja nie minęła. Może melisa pomoże na uspokojenie?
Ktoś zapomniał o automatycznej toalecie w parku Słowackiego? Wyburzyć to coś przy SDH, postawić automata i jeszcze sporo działki na coś innego zostanie.