Łodzianin znalazł zaginionego pabianiczanina, ale policja dalej go szuka. Po co ta ciuciubabka?
Pabianicka policja wystosowała komunikat o zaginionym w sierpniu 2016 sześćdziesięciolatku. Minęły długie miesiące…
– Nadal trwają czynności poszukiwawcze – usłyszeliśmy od kom. Joanny Szczęsnej, rzecznika KPP w Pabianicach.
Tymczasem, 6 lutego, w późnych godzinach wieczornych poszukiwanego rozpoznał lekarz z Łodzi: – Po wyjściu z restauracji na ul. Piotrowskiej podszedł do mnie ten pan i poprosił o pieniądze na leczenie, zapytałem jak się nazywa i na co choruje. Pokazał dokumenty. Wszystko się zgadzało.
Łodzianin powiadomił policję. Funkcjonariusze podjechali i stwierdzili, że mężczyzna nie jest ubezwłasnowolniony i jako wolny człowiek może sam podejmować decyzje. Zaproponowali, że mogą odwieźć go do domu, ale pabianiczanin odmówił. Tłumaczył, że nocuje u zakonnic przy ul. Struga.
Zaginął czy nie zaginął? Oto jest pytanie… Dlaczego policja wkręciła się w zabawę w ciuciubabkę? Sprawa jest co najmniej zaskakująca, gdyż zaginiony regularnie bywa w domu, czyli w mieszkaniu w jednym z bloków na Bugaju. Jego sąsiadka twierdzi, że widuje go kilka razy w miesiącu. Zostawiliśmy redakcyjny numer, aby przekazała żonie zaginionego. Nie doczekaliśmy się jednak telefonu od niej.