Rozmowa z Marcinem Nocuniem, byłym wiceprezydentem Pabianic, o jego pasji do lotnictwa.
Marcin, dlaczego akurat lotnictwo a nie np. piłka nożna, skoki na bungee, czy wyścigi rajdowe?
– Piłką nożną też się interesuję (śmiech) i mocno trzymam kciuki za udział naszej reprezentacji w przyszłorocznych Mistrzostwach Świata. (…) Już jako mały chłopiec interesowałem się lotnictwem – przede wszystkim śmigłowcami wojskowymi, a co się z tym w tamtym czasie wiązało – również modelarstwem. Na samoloty i śmigłowce patrzyłem często z punktu ich technicznego wykonania, wielozadaniowości, uzbrojenia i samych możliwości bojowych.
I sukcesywnie rozwijałeś swoją pasję?
– Starałem się. Moją ścieżkę edukacji i późniejsze doświadczenie zawodowe kierunkowałem z myślą o robieniu tego, co mnie interesuje i sprawia mi przyjemność. Z natury jestem optymistą, dlatego założyłem sobie, że spróbuję zrealizować swoje marzenia.
Udało Ci się, jesteś prezesem Wojskowych Zakładów Lotniczych w Łodzi!
– Tak, po tych wszystkich latach nauki mogę z satysfakcją powiedzieć, że mam przyjemność pracować w branży lotniczej. Jestem mgr inż. po Politechnice Łódzkiej – Wydział Elektrotechniki i Elektroniki na kierunku Automatyka i Robotyka. Na pracę dyplomową zrobiłem dwunożnego robota kroczącego, sterowanego komputerem. Ukończyłem również studia podyplomowe na tej samej uczelni – kierunek Zarządzanie Produkcją. Posiadam certyfikaty ze znajomości języka angielskiego.
Moją pracę zawodową zacząłem w Anglii, gdzie dokształcałem się w Instytucie Technicznym w Londynie. Po powrocie do kraju zatrudniłem się w Wojskowych Zakładach Lotniczych Nr 1 S.A. w Łodzi, gdzie pracuję już od 12 lat. Na początku jako inżynier uzbrojenia, później dodatkowo jako członek a następnie sekretarz Rady Nadzorczej. Od czerwca 2016 r. jestem prezesem zarządu – dyrektorem naczelnym.
– Gdybyś miał porównać naszą krajową produkcję z maszynami, które powstają w Stanach Zjednoczonych Ameryki (USA) – lidera w branży lotniczego przemysłu zbrojeniowego?
W USA byłem w grudniu ub.r. reprezentując moją firmę, która ma być centrum wsparcia eksploatacji śmigłowców w Polsce (centrum serwisowe śmigłowców), w kontekście nowej platformy śmigłowcowej. Razem z przedstawicielami Polskiej Grupy Zbrojeniowej, zostaliśmy zaproszeni przez firmy Bell Helicopter i Boeing – produkujące śmigłowce w takich miastach jak Forth Worth (Texas) oraz Messa (Arizona). Z firmą Bell, w obecności mediów została podpisana umowa o współpracy.
Ten wyjazd był dla mnie olbrzymim doświadczeniem, ale mogę z całym przekonaniem powiedzieć, że absolutnie Polska nie powinna mieć żadnych kompleksów – a tym bardziej Wojskowe Zakłady Lotnicze Nr 1 S.A. – jeśli chodzi o infrastrukturę, jakość wykonywanych remontów, obsługę i samą myśl technologiczną. Jesteśmy pod tym względem w czołówce światowej. Oczywiście, Amerykanie robią świetne maszyny bojowe jak chociażby legendarny śmigłowiec szturmowy AH-64 Apache w wersji Longbow z doskonałym systemem noktowizyjnym – znawcy tematu wiedzą o czym mówię (uśmiech).
Byłeś radnym Gminy Ksawerów?
– Tak, byłem radnym ponad rok. To było dla mnie duże doświadczenie i pierwszy kontakt z samorządem. Mimo pracy zawodowej – w tym samym czasie byłem pracownikiem Wojskowych Zakładów Lotniczych w Łodzi oraz członkiem Rady Nadzorczej – bardzo sumiennie przykładałem się do obowiązków radnego. Udało mi się wnieść do realizacji –
w moim okręgu wyborczym – położenie nakładki asfaltowej na dwóch ulicach, oraz wykonanie projektów odwodnienia i nakładek asfaltowych na kilku innych.
To było naprawdę spore wyzwanie – pamiętam, że na 24 sesje opuściłem tylko jedną. Nieoceniona była tutaj współpraca – przede wszystkim ta merytoryczna, z wójtem Adamem Topolskim. Bardzo dużo się nauczyłem i z wielkim bólem serca zrezygnowałem z mandatu radnego naszej gminy.
Pełniłeś również obowiązki wiceprezydenta Pabianic – jak traktujesz to doświadczenie?
– Kolejne, naprawdę duże doświadczenie samorządowe. Nie miałem absolutnie żadnych problemów natury merytorycznej, żeby objąć to stanowisko. Byłem mocno naładowany nowymi pomysłami – widząc, co mogę zaoferować Pabianicom. To w tym mieście chodziłem do szkoły podstawowej, do liceum ogólnokształcącego, brałem udział w zajęciach modelarskich (MDK), byłem harcerzem i należałem do klubu Juliusza Verne`a. Oczywiście, aby w samorządzie móc realizować swoje pomysły, środowisko polityczne też musi być odpowiednio “przyjazne”.
Jesteś rodowitym mieszkańcem naszej gminy?
– Urodziłem się w Łodzi i tam mieszkałem do czasu przeprowadzki z rodzicami do Ksawerowa, w którym mieszkam od 7 roku życia.
Jak Ci się tutaj mieszka, na co zwracasz szczególną uwagę?
– Bardzo dobrze, zarówno mnie jak i mojej rodzinie. Przede wszystkim spokojnie – inaczej niż w miejskim blokowisku (uśmiech). Pamiętam gminę sprzed 30 lat, kiedy jeszcze jako mały chłopiec przyjeżdżałem do Ksawerowa na działkę. Ksawerów ma świetną lokalizację, co sprzyja rozwojowi całej gminy. Widać to po przedsiębiorcach, których jest coraz więcej i czują się “u nas” bardzo dobrze.
Inwestujemy w infrastrukturę, świetnie funkcjonuje Gminny Dom Kultury z Biblioteką – gdzie na zajęcia przyjeżdżają nawet mieszkańcy sąsiednich gmin i miejscowości. Jest zainteresowanie Strefą Ekonomiczną. Mamy przedszkola i szkoły na wysokim poziomie, a przede wszystkim wspaniałych mieszkańców. Bardzo mi się podoba organizacja lokalnych imprez sołeckich, spotkań seniorów a także otwartość pracowników urzędu w rozmowach na dane tematy. Myślę, że największą wartością dodaną – świadczącą o tym, że w Ksawerowie naprawdę dobrze się dzieje jest fakt, że o naszej gminie mówi się w całym województwie łódzkim. I mówi się bardzo pozytywnie – o co również sam zabiegam.
Zainteresowania i hobby – oprócz lotnictwa (uśmiech)?
– Lotnictwo, a w szczególności śmigłowce są zawsze na pierwszym miejscu (śmiech). Oprócz tego automatyka, robotyka, piłka nożna oraz tenis. Lubię podróże – morze i góry, a wolny czas spędzam przede wszystkim z najbliższą rodziną.
Co chciałbyś przekazać czytelnikom?
– Starajmy się być życiowymi optymistami. Wykorzystujmy każdą wolną chwilę, aby czerpać radość z życia. Mówię to w kontekście moich zeszłorocznych zawirowań zawodowych, w których musiałem zmierzyć się z rzeczywistością i podjąć bardzo ważne dla mnie decyzje.
Kolejny z “dojnej zmiany”.
A co u jego kolesia Krzysia Pączusia – lokalnego misiewicza?
Dal ciebie Pan Krzysztof, trollu w ciasnych majtach
Tylko nie zauważyłeś że wreszcie ktoś z konkretnym wykształceniem