OPINIE

(Nie)daleko od szosy: Kolejna awaria. Hejt na tramwaj

Dziś rano tramwaj po raz kolejny „rozkraczył się” przy Dużym Skręcie.

Bronienie połączenia tramwajowego z Pabianic do Łodzi nie jest sprawą łatwą, jeśli od momentu doraźnego remontu dochodzi do kolejnej – zbyt częstej – awarii. Marznący na przystankach pabianiczanie odczuwają słuszną irytację i trudno wymagać, aby swoim myśleniem wychodzili poza prostą chęć dojechania na czas do pracy w miarę ludzkich warunkach.

Nie dziwię się tym pabianiczanom, którzy już dawno porzucili komunikację publiczną dla własnego samochodu. Nie dziwię się tym, którzy po kolejnej awarii tramwaju głośno kwestionują zasadność jego istnienia. Nie dziwię się tym, którzy zatęsknili za autobusem, bo dawał złudzenie normalności. Historia polskiej transformacji to historia pogardy dla komunikacji publicznej, za co dziś surowo płacimy.

Pokolenie, które decydowało o losach kraju w latach 90. i na początku XX wieku miało proste wyobrażenie o dobrobycie. W nim posiadanie własnego samochodu, dającego niezależność, było największym dowodem finansowego statusu i społecznego awansu. Ofiarą takiego sposobu myślenia była komunikacja publiczna, która uchodziła raczej za relikt słusznie minionej epoki niż syndrom nowoczesności. Po szosach snuły się więc na wpół żywe „ogórki” i palące się przegubowce z odzysku, a po szynach telepały tramwaje przeżywające ósmą młodość. Każda z takich podróży mogła być niekończącym się zbiorem anegdot i zabawnych przygód.

Trudno się zatem dziwić, że ul. Pabianicka jest coraz bardziej zakorkowana, a tablic z napisem EPA na łódzkich szosach przybywa. Byle auto ściągnięte ze szrotu daje większą gwarancję dotarcia do miejsca pracy niż komunikacja publiczna. Korzystanie z niej to zresztą czasem i dwugodzinna gehenna, aby dostać się do centrum wojewódzkiego miasta, centrum znajdującego się o 15-20 km od obrzeży Pabianic. Wybór własnego samochodu staje się więc wyborem racjonalnym, nawet przy nieracjonalnych kosztach użytkowania i amortyzacji.

Trudno mi się zatem nawet złościć na wpisy mieszkańców Pabianic, którzy po kolejnej awarii tramwaju tęsknią za autobusem i wyzywają „41” od reliktów, którzy szaleńcy i lewacy chcieli zachować z czystego sentymentu. Tak, ci ludzie myślą racjonalnie, bo tego konkretnego dnia nie dojechali do pracy, szkoły, na egzamin. Żadna ekologia i najbardziej zasadne wytłumaczenia nie złagodzą ich irytacji.

Problem jednak w tym, że najmniej winny jest tu tramwaj, a najwięcej ci, którzy przez lata jego problemu nie dostrzegali. Winny jest stan taboru i wadliwość trakcji, a to wynika z lat zaniedbań. Czy wprowadzenie autobusów coś zmieni? Chwilowo pewnie tak, choć zwolennikom komunikacji autobusowej pragnę przypomnieć, że kiedy głównym środkiem transportu z Bugaju na Fabryczny były PKS-y, to ich wadliwość była jeszcze większa niż obecnego tramwaju, nie mówiąc już o kosztach zdrowotnych czy tych wynikających z użytkowania (a te będą coraz większe, co odbije się na cenach biletów).

Tramwaj trzeba zatem już nie reanimować, trzeba go czym prędzej postawić na nogi. Im więcej takich awarii, tym więcej zrozumiałej irytacji i niechęci wobec tramwajowego projektu. Gdy awaria zdarzać się będzie raz na „ruski rok”, pozostanie niezauważona. Kiedy będzie się pojawiać nagminnie – siłą rzeczy Wydział Komunikacji Starostwa Powiatowego będzie zmuszony do rejestrowania aut z coraz dłuższą metryką. W aglomeracji, w której komunikacja publiczna jest fikcją, inaczej być nie może – nawet za cenę naszego zdrowia i bezpieczeństwa.

Sebastian Adamkiewicz
CZYTAJ TAKŻE: (Nie)daleko od szosy: Tramwaj lakmusowy
CZYTAJ TAKŻE: Co czuje motorniczy „41”?

6 komentarzy do “(Nie)daleko od szosy: Kolejna awaria. Hejt na tramwaj

  1. No niezła bajka … a teraz Panie Sebastianie … do rzeczy: proszę o porównanie kosztów projektu “stawiania na nogi” tramwaju i zapewnienia połączenia autobusowego … oba w perspektywie najbliższych 20lat. O ile dobrze pamiętam remont tramwaju będzie kosztował 100mln (na które miasto wystawi obligacje, które do 2035r będą spłacać mieszkańcy Pabianic), plus 140mln (z dotacji) plus koszt obsługi linii (nie mam danych). A teraz Pana rola: ile będzie kosztował projekt linii autobusowej, która spełniać będzie tą samą rolę. I proszę tu nie kręcić antycznym PKSowym taborem, skoro miasto ma plany inwestycji w nowe hybrydy. Zatem wyzwanie – jeśli chce Pan udowodnić swoje rzeczowe podejście do tematu czekam na porównanie wartości tych dwóch projektów … ja nie znalazłem nigdzie choćby plotek na temat próby kalkulacji projektu opartego o tabor autobusowy … zadanie dla Pana!!! :-)

  2. @Marcin Zachęcam do ponownego zagłębienia się w temat :) Nie ma dotacji na 140 mln zł :) Cały projekt to nie tylko wymiana torów, trakcji i taboru i nie kosztuje łącznie 240 mln złotych Zachęcam do przejazdu w godzinach szczytu np. w Łodzi trasą WZ raz tramwajem raz własnym samochodem, raz autobusem i porównanie kosztów oraz czasów przejazdu. Autobus na tej trasie korzysta również z buspasa. Co Pan zrobi z pysznymi autobusami za 10 lat ? Transport miejski ma sens kiedy jest zróżnicowany. Remont “tramwaju” to praktycznie położenie linii od nowa stąd tak duże koszty na początku. Pozdrawiam

    1. Nie ma w Łodzi od 2015 linii autobusowej która by pokrywała się całkowicie z tramwajową trasą wuzetki od al. Włókniarzy do ul. Widzewskiej (o Rondzie Inwalidów nawet nie wspomnę). Była 98, ale wpierw ją skrócili pod estakadę DK-91, a następnie skasowali. Tak na razie są na krótkim fragmencie do WAM 65 (wcześniej 88) oraz parę linii na Widzewie. Poza tym nic. A szkoda, bo przydałaby się taka linia na wypadek awarii czy przedwczesnej “ucieczki” tramwaju.

      1. Tak się składa, że doskonale pamiętam czasy kiedy po tej trasie latał linia pośpieszna F oczywiście alejami Armii Czerwonej . :) Rokicińska i wspomniane aleje były wąską uliczką. Pamiętam jak wysadzano stary kolejowy wiadukt przy Wałowej. Był bardzo podobny do tego na Drewnowskiej. Tam gdzie jest tesco była łąka i Sad i miejsce zabaw dzieciaków z osiedla na Bartoka. Pamiętam jak etapami oddawali (oczywiście z różnymi przygodami) oddawali kolejne nitki linii tramwajowej….. oj działo sie

  3. Mnie zastanawia jedna sprawa, czy władze Pabianic i radni rozważali zastąpienie linii tramwajowej – linią trolejbusową? Jakie są plusy:
    – zdecydowanie mniejsze koszta pojazdów (tramwaj Pesa ok. 7 milionów, trolejbus Solaris ok. 1,5 miliona – dane z internetu więc mogą być różnice)
    – łączne koszta projektu zdecydowanie mniejsze a co się z tym łączy nie będziemy zadłużać miasta na kilkanaście-kilkadziesiąt lat
    – trolejbus potrzebuje mniejszego zapotrzebowania na energię, jest cichy, a co najważniejsze mieszkańcy domów wzdłuż ul. Warszawskiej, Zamkowej czy Łaskiej nie odczują drgań ścian podczas przejazdu. I proszę nie pisać, że nowoczesne techniki wykorzystane przy remoncie linii 11 lub 12 w Łodzi spowodowały że ściany nie drgają w domach np. na Narutowicza czy Piotrkowskiej.
    – pamiętajmy, że odpadają koszta kilkunastu kilometrów szyn, trolejbus jeździ po płytach na byłym torowisku
    – Solaris wyprodukował dla Rzymu trolejbusy, które w centrum miasta nie korzystają z trakcji elektrycznej (proszę sobie wyobrazić, że od Sikorskiego do Łaskiej taki trolejbus jedzie na akumulatorach). Na tym odcinku mogą jechać bus pasem, a zlikwidowane torowisko powiększy obszar dla samochodów.
    – mamy autobusy Solaris, więc zaplecze techniczne nie jest problemem, wzrasta zatrudnienie w Pabianicach a nie Łódzkim MPK
    – trolejbus to szansa na bezpośrednie połączenie Bugaju z Łodzią
    – kasa z biletów idzie do budżetu miasta a nie MPK Łódź
    Teraz minusy:
    – trolejbus jest szerszy o 15 cm, więc mijanki muszą być odpowiednio poszerzone
    – koniec trasy na pętli pod Ikeą
    – opór Łodzi i MPK
    – opór fanatyków tramwaju, bo przecież ponad 100 lat już jeździ…
    Na zakończenie powtórzę, CZY KTOŚ Z WŁADZ ROZWAŻAŁ TAKI ŚRODEK TRANSPORTU?

Comments are closed.