9 grudnia 2021. “Proszę pani, pani butów zapomniała! Kiedy pani założy?! ” rozlega się na ulicy Mielczarskiego. Tak odezwał się jeden z mężczyzn stojących przy kamienicy. Jego kompani uśmiechają się do przechodzącej obok kobiety. Pani Maria po buty jednak nie wraca i nie wróci. Bose stopy to jej znak rozpoznawczy. Bez obuwia chodzi niezależnie od pory roku – jak na Marysię Barefoot przystało.
Magdalena Hodak: Twój znak rozpoznawczy to bose stopy. Zdjęcie obuwia chyba zbiegło się z Twoim przyjazdem do Pabianic na stałe… Dlaczego trzy lata temu zdjęłaś buty?
Marysia Barefoot: -W moim zdjęciu butów nie ma żadnej ideologii. Zawsze lubiłam chodzić boso. Czułam się wtedy dużo swobodniej i na swój sposób pewniej. Buty od zawsze mnie uwierały. Każdy z nas ma w życiu taki moment, że kieruje się tylko wewnętrznym impulsem. Tak było ze mną. Niczego nie zakładałam długoterminowo, chciałam tylko zobaczyć, jak to będzie chodzić boso full time. Boso jest naprawdę fantastycznie. Taki sposób życia dużo człowieka uczy. Sensoryczna leśno – parkowo – chodnikowa ścieżka pod stopami, zmienia nasze głębokie czucie w ciele oraz postrzeganie świata zewnętrznego. Nie jestem wyjątkiem, który wybrał taki sposób na życie. W Polsce jest wielu ludzi, którzy zdjęli buty i poszli w swoje życie boso. Na całym świecie są nas tysiące.
Dlaczego wybrałaś Pabianice? Jak na bosaka chodzi się po naszym mieście?
-Z socjologicznego punktu widzenia jest to dość przyjazne miasto. Być może ma na to wpływ jego wielokulturowa historia. Atutem była też bliskość Łodzi z której pochodzę. Osiedliłem się w Pabianicach po kilku latach mieszkania za granicą w małym historycznym miasteczku z podobnym klimatem.
Pabianiczanie na widok moich bosych stóp najczęściej reagują zdziwieniem, ale są sympatyczni. Czasem po krótkiej rozmowie, która zaczyna się od sakramentalnego dlaczego, nawiązują się miłe znajomości. Często słyszę, że ktoś mi zazdrości takiej swobody bycia jak moja, ale sam nie ma odwagi. Jako nowa mieszkanka Pabianic, dzięki takim przypadkowym spotkaniom sporo się dowiedziałam o mieście, w którym zaczęłam wieść kolejny etap mojego życia. Tak naprawdę jedynym mankamentem są niezrozumiałe dla mnie ilości szkła z potłuczonych butelek.
Rozumiem, że ktoś, kto tłucze butelki na ulicy, nie myśli o moich bosych stopach, które nie są normą. Jednak jest to również zagrożenie dla zwierząt, które nie noszą butów. Dzieci, które dopiero uczą się uważności i osób mniej sprawnych fizycznie. Nie wiem, czy przyczyną jest zbyt mała ilość koszy na śmieci na ulicach czy brak kultury. Nie chcę myśleć, że to zwykła ludzka znieczulica.
Chodzenie boso wiąże się chyba ze szczególną pielęgnacją stóp. Pomijam sytuacje, kiedy ranę trzeba zdezynfekować, jeśli zdarzy się nadepnąć na np. na potłuczone szkło. Jak radzisz sobie ze stwardnieniami?
-Nie stosuję specjalnej pielęgnacji poza podstawowym pedicure. Zimą dbam o natłuszczanie skóry, wierzchniej powierzchni stopy. Wbrew pozorom moje stopy są dość delikatne na podeszwie. Codzienne chodzenie po szorstkich nawierzchniach np. chodniku, samoistnie dba o właściwą grubość skóry. Przed zimą podeszwa naturalnie lekko grubieje, ale nadal mam normalne ludzkie stopy.
Wracasz do domu, a wtedy myjesz ręce i stopy?
-To zależy od pogody i sytuacji. Jeśli chodziłam po błocie, ziemi to myję stopy jak każdy, kto wróciłby do domu z brudnymi stopami. W innych przypadkach dokładnie wycieram, czasem w wilgotną ściereczkę. Najczęściej czyli w 95 % czasu chodzę boso w domu. Często ludzie mają wyobrażenie, że jak się chodzi boso jest się tzw. flejtuchem, nic bardziej mylnego.
Wydaje się, że prościej zdjąć buty i zostawić cały ten syf w przedpokoju, a tak trzeba wycierać ściereczką, no a potem ściereczkę przecież wyprać. Nie kusi by pójść na łatwiznę?
-Buty też czyścimy, nie chodzimy w brudnych. Tak samo naturalnym zachowaniem jest sprzątanie podłogi. Co jest trudniejsze, co łatwiejsze trudno ocenić. Każdy wybór ma swoje konsekwencje.
Od chodzenia na boso nie zwalnia siarczysty mróz w granicach minus 10 – minus 20? Są jakieś wyjątki od tej reguły?
-Samo zimno ma wiele prozdrowotnych działań. Przy -25 ostatniej zimy założyłam buty. Sąsiedzi byli rozczarowani, uznali że wymiękłam. Ja jednak kieruję się zdrowym rozsądkiem, jeśli coś przerasta moje możliwości to tego nie czynię. Jako ciekawostkę dodam, że trudniej chodzi się bo rozgrzanej kostce brukowej, kiedy temperatura latem osiąga poziom 40-50 stopni w słońcu, aniżeli przy -2 stopniach.
Co konkretnie zmienił w Tobie bezpośredni kontakt z ziemią?
-Na pewno zwiększył się poczucie bezpieczeństwa co w obecnych czasach wielkiej niewiadomej jest na plus. Wzmocnił też na pewno odporność całego organizmu. Zmienił postrzeganie otaczającej nas rzeczywistości na bardziej zdystansowane, wyważone. Stałam się też bardziej naturalna i swobodna w relacjach z ludźmi. Szybciej akceptuję zmiany i niespodziewane zwroty akcji w życiu.
Mogę dodać jeszcze, że bezpośredni kontakt z ziemią powoduje odradzenie się naturalnej życiowej kreatywności. Dochodzi do tego jeszcze odbudowanie poczucia godności, zwłaszcza u kobiet, które przypisane jest każdej jednostce ludzkiej.
Skąd u Ciebie fascynacja drzewami?
To poniekąd mój stan naturalny od dziecka. Choć jestem mieszkańcem miejskiej dżungli, tak się składało, że zawsze mieszkałam blisko parków i terenów zadrzewionych. Taki rodzaj bliskości z naturą, wynika, moim zdaniem z mojej wrażliwości na otaczający mnie świat. Wystarczy tylko zatrzymać się na moment, lub zwolnić na krótką chwilkę, aby stać się na co dzień baczniejszym obserwatorem dzikiej natury, która przemawia do nas także w mieście. Z czasem, wraz z dojrzewaniem moja relacja z naturą przeradzała się w coraz bardziej świadomą. Wiedza, która teraz jest dostępna na każdym kroku, pozwala na pełniejszy z nią kontakt. Nie tylko zachwyt nad pięknem dzikiej natury, ale również na zdobywanie wiedzy, która ułatwia troskę o nią.
O czym szumią drzewa w Pabianicach?
Każde miasto samo w sobie wysyłała komunikat, spiesz się, nadążaj, codzienny kontakt z naturą przywraca nam nasze naturalne tempo funkcjonowania. Pozwala złapać głębszy oddech wszystkim zmysłom, a to oznacza, że dajemy sobie szansę na skuteczną regenerację. Nie zawsze możemy wybrać się na wycieczkę do lasu, skorzystać z tak ostatnio modnych kąpieli leśnych. Elektromagnetyzm roślin działa wszędzie tak samo na organizm człowieka. Natura wbrew pozorom nie zanika, może to my coraz mniej ją dostrzegamy. Zabiegani, zatroskani o codzienny byt. Pabianice potrafią oszołomić ilością zieleni, są pełne starych drzew, które z pewnością pamiętają wiele miejskich historii. Czasem wystarczy wytężyć uszy, aby je usłyszeć. Przejść się alejami wysadzonymi lipami, zacząć podziwiać stare modrzewie i zadziwić się pięknem tak rzadko spotykanych wiązów, aby nasz świat nabrał lżejszych odcieni. Jesteśmy organicznie zharmonizowani z plemionami PLANTUM i ANIMALIUM. Nie możemy o tym zapominać, bo jest to istotna część naszego człowieczeństwa.
Dobrze jest mieć swojego drzewnego przyjaciela. Drzewo, które rośnie w pobliżu naszego, miejsca zamieszkania. Nawiązać z nim nie werbalny kontakt, uszanować jego obecność, oraz jego pożyteczną dla nas rolę. Taki rodzaj relacji wpływa bardzo na uszanowanie przez nas istoty życia, przynosi naturalny szacunek dla różnorodności.
Uzdrawiasz samą siebie, czy raczej pozwalasz naturze na dobroczynny wpływ na organizm, przeszkodą były buty, które zdjęłaś na zawsze. Przegląd Twojego profilu na Facebooku pozwala sądzić, że pomagasz innym – niekoniecznie nakłaniając do pożegnania z obuwiem…
Od kilku lat opisuję jak bose życie zmienia naszą świadomość, ale wiem, że jest to indywidualna decyzja każdego człowieka. Wspieram w mojej pracy ludzi, którym zależy ma poszerzeniu swojej świadomości. Pomimo mojej zawodowej specyfiki nie utożsamiam się z popularnie pojętą ezoteryką. Kilka lat temu, po 30 latach pracy z ludźmi, stworzyłam również unikatową metodę przywracania zdrowia poprzez dźwięk. SILENCE from SOUND to pierwotny dźwięk, który prowadzi nas na drodze przypominania sobie o naszych prawdziwych pokładach człowieczeństwa. Pomaga klarowniej żyć i przywraca nam sens istoty bycia na naszej planecie. Prowadzę sesje indywidualne, warsztaty, które pomagają odnaleźć się w rzeczywistości i prościej żyć. Nagrałam też dwie profesjonalne płyty terapeutyczne z których każdy człowiek, który szuka zmiany może skorzystać.
Tworzysz roślinne mandale. Dlaczego?
To obrazy ułatwiające kontakt z naszym wnętrzem i światem zewnętrznym. Kształt mandali jest uniwersalny i ma zbawienny wpływ na połączenie naszego życia w harmonijna całość. Jej uzdrawiający kształt znany jest od czasów pierwotnych. Malując moje roślinne mandalove, odnoszę się tylko do naszego naturalnego, organicznego połączenia z Ziemią i plemieniem roślin. Mój warsztat malarski przeistacza się wtedy w herbarium. Korzystam z intuicji i starej wiedzy, czym dzielą się z nami rośliny dla wzmocnienia naszego zdrowia psychicznego i fizycznego. Moja praca zrodziła się z potrzeby serca i dzielenia się talentami, którymi zostałam obdarowana. Inspiruję i motywuję do zmiany sposobu postrzegania siebie i świata.
Przynosi mi to bardzo wiele radości, kiedy obserwuję jak wiele pozytywnych zmian wnosi w życie ludzi. Poprawa relacji z samym sobą, zawsze przynosi poprawę w relacjach interpersonalnych. To z reguły wpływa pozytywnie na całokształt naszego funkcjonowania w życiu prywatnym i zawodowym. Często w moich działaniach zawodowych odwołuję się również do wiedzy jaką dzielą się z nami DRZEWA. Te najstarsze, świadome i czujące Istoty na naszej planecie, są biblioteką wiedzy jak żyć w systemie, który wzajemnie się wspiera.