FAKTY

Miasto na wojnie z szaletami

Z przestrzeni publicznej znikają ogólnodostępne toalety.

Nie ma już podziemnego szaletu na ryneczku przy PKP. Choć zamknięto go w lutym 2012 roku, ostateczne prace rozbiórkowe zakończyły się półtora miesiąca temu, pod koniec października. – Powodem były zbyt wysokie koszty funkcjonowania (utrzymanie etatów w ZDiZM), otwarcie toalety w budynku wyremontowanego dworca PKP (co wpłynęło na ilość korzystających z tej podziemnej) oraz zły stan techniczny i sanitarny obiektu – wylicza rzecznik prezydenta Aneta Klimek. Miasto nie zamierza wybudować przy PKP nowego szaletu – wygryzł go ten dworcowy.

Wciąż czekamy na obiekt przy ul. Południowej 15A (na zdjęciu), vis a vis ryneczku przy Orlej. Ma tam powstać „biuro targowiska” – z pomieszczeniami administracyjnymi, socjalnymi i toaletami (również dla niepełnosprawnych). Niedokończona budowa zostanie wznowiona w 2017 roku.

W dodatku Wydział Inwestycji Urzędu Miejskiego zdecydował się rozebrać murowane wychodki w parku Wolności.
– Na razie zastąpił je jeden toi-toi, wiosną postawimy ich więcej – mówi Paweł Pietrzak. O czystość w przenośnej toalecie ma dbać firma „Toi Toi” (sprzątanie raz w tygodniu).

Z kolei mieszkańcy upominają się o kibelek na Starym Rynku. W ankietach pabianiczanie zostali poproszeni o wskazanie elementów zagospodarowania, które najchętniej by tam widzieli. Najbardziej oczekiwana jest fontanna (252 odpowiedzi; 32,1 proc.) oraz szalet (112 odpowiedzi; 14,2 proc.).

Zapraszamy do lektury felietonu Sebastiana Adamkiewicza, który ukazał się w listopadowym numerze „PabiaNICE” (11/2016).

 Zanim wstaniemy z kolan

Rzecz wydarzyła się w czasie moich studiów. Zebranie wszystkich studentów na największej sali w Instytucie Historii UŁ. Dziekani, dyrektorzy, profesorowie w pełnym rynsztunku, uzbrojeni w plany reform programu nauczania, który miał nas uczynić lepszymi od naszych mistrzów. Referowano te świetlane zamierzenia przez bitą godzinę, po czym nastąpiła część poświęcona wnioskom, pochwałom, zażaleniom. Przejmującą ciszę przerwał dopiero jeden z kolegów, który wstał i oświadczył, że ma pewną propozycję racjonalizatorską – wszelkie reformy zacznijmy od papieru toaletowego i mydła w instytutowych ubikacjach.

Sytuacja ta przypomina mi się zawsze, kiedy w debacie publicznej więcej jest górnolotnych deklaracji niż żmudnej pracy u podstaw. W jeden z weekendów udałem się z żoną na „nową” część pabianickiego cmentarza, by odwiedzić rodzinne groby. Podczas spaceru spotkaliśmy znajomą parę. W pewnym momencie koleżanka poczuła silne parcie udania się za potrzebą (niedawny poród wzmocnił tragizm okoliczności). Czym prędzej przyprowadziliśmy ją do budynku, w którym ponoć miały być toalety. Niestety drzwi były zamknięte, a i całość przybytku wskazywała, że nie jest on używany. Niektórzy próbowali wskazać nam jakieś wychodki, ale warunki w nich panujące mogłyby służyć jako dekoracja do programu „Azja Express”. Ostatecznie ratunkiem stały się krzewy między pomnikami.

Postawiłem sobie pytanie zasadnicze – dlaczego Polska, która ma ambicje pokazania całemu światu swojej wagi, tysiącletniej historii, dumy z osiągnięć przodków, a wszystko zamierza podlać sosem dalekosiężnych planów zmieniania Europy i globu, nie potrafi poradzić sobie ze sprawą tak banalną, jak dostęp do toalet w miejscach publicznych?! Dlaczego bardziej oburza flaga w kupie niż kupa na polskiej ziemi, która wala się tu i ówdzie, bo władze wszelakie kwestię szaletów publicznych uważają za sprawę zbyt śmierdzącą, aby się nią zająć. Zanim wstaniemy z kolan, zacznijmy od papieru toaletowego i mydła w ubikacjach.

Sebastian Adamkiewicz

4 komentarze do “Miasto na wojnie z szaletami

  1. Inwestycje w naszym mieście są realizowane wyjątkowo słabo. To wynik nieudolnego kierowania wydziałem. Mętna woda. Potrzebne jest przewietrzenie skostnialego układu.

    1. kierownictwo kierownictwem, układy układamy, ale żeby nie potrafić ogarnąć kilku sraczów?!

  2. Sprawa kibla na Południowej ciągnie się dłużej niż “Moda na sukces”.

Comments are closed.