Jeśli nie dojdzie do porozumienia z Ministerstwem Edukacji, nauczyciele zapowiadają bunt.
Jutro odbędzie się spotkanie Zarządu Głównego Związku Nauczycielstwa Polskiego. Tego samego dnia minister Anna Zalewska ma przedstawić propozycję resortu dotyczącą podwyżek – najważniejszego postulatu. Dotychczas zapowiedziano podwyżki wynagrodzenia zasadniczego od 121 do 166 zł brutto, ale ZNP walczy m.in. o podwyżkę rzędu 1000 zł. Obecnie nauczyciele zarabiają (brutto): stażysta – 2538 zł, kontraktowy – 2611 zł, mianowany – 2965 zł, dyplomowany – 3483 zł. Konflikt z Ministerstwem Edukacji trwa już kilka miesięcy, w grudniu kolejnym etapem były zwolnienia L4.
Jeśli rozmowy zakończą się fiaskiem, ZNP prawdopodobnie podejmie uchwałę o wejściu w spór zbiorowy, co poskutkuje strajkiem, mającym formę całkowitego powstrzymania się od pracy (przynajmniej przez jeden dzień). Co z dziećmi?
„W sytuacji gdy szkoła lub przedszkole jest puste, a dziecko przychodzi do placówki, to opiekę nad nim sprawuje dyrektor. Obowiązkiem dyrekcji wspólnie z organem prowadzącym, na wieść o tym, że dana placówka przystępuje do strajku, jest powiadomienie rodziców i ustalenie z nimi, co robimy z dziećmi. Jeśli rodzic faktycznie nie ma możliwości zajęcia się dzieckiem, wtedy przychodzi ono do szkoły/przedszkola i musi mieć zapewnioną opiekę, ale nie przez strajkujących nauczycieli” – tłumaczył na antenie Radia ZET Sławomir Broniarz, przewodniczący ZNP.
– Kilkanaście lat temu, kiedy kierowałem SP3, mieliśmy podobną sytuację. Dyrekcja musi wiedzieć z wyprzedzeniem, kto strajkuje, kto nie, i ma czas na przygotowanie się. Nigdy nie jest tak, że strajkuje 100 procent nauczycieli. Organ prowadzący pyta, jak wygląda „zabezpieczenie” dzieci – jeśli większość grona pedagogicznego zapowie obecność w pracy, wtedy nie niepokoimy rodziców, a jedynie informujemy, że tego dnia odbędą się zajęcia opiekuńczo-wychowawcze zamiast dydaktycznych. Przeważnie jest też tak, że 80-90% dzieci nie przychodzi wtedy do placówki, więc nie ma problemu z zapewnieniem opieki dla tych obecnych. Miejmy jednak nadzieję, że dojdzie do porozumienia pomiędzy związkowcami a Ministerstwem Edukacji i kolejna forma strajku nie będzie konieczna – mówi Waldemar Boryń, naczelnik Wydziału Edukacji, Kultury i Sportu UM.
Przypomnijmy – wczoraj pisaliśmy o trwającym proteście pracowników pabianickiej prokuratury, którzy masowo poszli na zwolnienia lekarskie. Skutkuje to destabilizacją pracy instytucji, bo urzędnicy są odpowiedzialni głównie za wykonywanie decyzji prokuratora – obieg dokumentów, wprowadzanie danych do systemu prokuratorskiego, wysyłanie informacji dotyczących prowadzonych czy zakończonych postępowań. Domagają się podwyżki 1000 zł netto miesięcznie i zmian systemowych w ustawie o pracownikach sądów i prokuratury.
Jeszcze tego brakuje żeby tym nie robom dawać kasę! Ani podwyżki im się nie należy Ani kasa za strajk tym bardziej!! To niech prezydent im da z własnej kieszeni jak taki mądry jest!