Przez kilka miesięcy mieszkał w samochodzie przeznaczonym na złom. Od kilku tygodni staje na nogi.
O 51-letnim Dariuszu, który koczował w aucie zaparkowanym w zaroślach przy ul. Piłsudskiego, pisaliśmy pod koniec września. Jego domem było wtedy granatowe Renault w wersji kombi. Auto nie miało tylnej szyby, dlatego Dariusz zakleił klapę niebieską folią. Na tylnej kanapie trzymał torbę z jedzeniem i ubraniami, a na noc rozkładał siedzenie i spał częściowo w bagażniku.
Nie biadolił. Miał pomoc znajomych, chciał się usamodzielnić i podjąć stałą pracę. Po naszym tekście urzędnicy dali mu szansę – Dariusz jest w trakcie remontu lokalu na starówce: – Jak dla mnie samego to wystarczy. Trochę roboty jest, ale myślę, że sobie poradzę. Ma wodę, wykłócił się o podłączenie prądu. Remont zweryfikuje komisja z ZGM, wtedy będzie można rozmawiać z wydziałem lokalowym o wynajmie.
51-latek znalazł też pracę. Jest ochroniarzem w jednym z marketów na Bugaju. Na święta dostał zaproszenie do rodziny kolegi, ale najbardziej cieszy się, że na noc nie wróci już do pordzewiałego grata: – Mam dach nad głową i to najważniejsze. Powoli, powoli, jakoś to będzie – mówi Dariusz.