ZDiT i MPK już kilkakrotnie upominało, że stan pabianickiej trakcji grozi katastrofą. Ostrzegali, że wycofają kursy linii „41” i słowa dotrzymali. Wprowadzenie autobusu jako komunikacji zastępczej nie jest chyba najlepszym rozwiązaniem, a to z tego względu, że po przystanku na Dużym Skręcie nikt się już nie będzie w stanie zmieścić do pojazdu. W ten sposób ksawerowianie zostaną wystawieni do wiatru. Poza tym autobus jest zbyt banalny – Panie prezydencie, proszę się wysilić i zdobyć na więcej polotu.
Na przykład grupa nordic walkingowa „Forma na 5” może codziennie organizować kijkowy korowód i maszerując wzdłuż torów docierać do Łodzi. Odbyłoby się to z wykorzystaniem istniejącej infrastruktury – „pasażerowie” będą dołączać na kolejnych przystankach. Wsparcia udzieli im „Azymut” – bieg na orientację to strategiczna umiejętność.
Oczywiście można wrócić do klasycznych dorożek i dyliżansów. Pierwszy z pojazdów to typ lekki, przeważnie odkryty; drugi jest zadaszony i znacznie potężniejszy. Nazwa „dyliżans” wzięła się od łacińskiego słowa diligentia, co oznacza sumienność i dokładność. To przekonująca etymologia. No i do Pabianic z Zakopanego masowo ściągnęliby obrońcy praw zwierząt – to mogłoby rozruszać obroty w sklepach.
Niestety nie będziemy jak Budapeszt, Wenecja, Rotterdam czy choćby Gdańsk – w naszym regionie nie przejdzie opcja z wodnymi tramwajami i autobusami. Ciężko też wyobrazić sobie docieranie do Łodzi balonem albo sterowcem. Ciekawe rozwiązanie komunikacji miejskiej stosowane jest w gruzińskim miasteczku Chiatura, gdzie mieszkańcy korzystają z systemu kolejek linowych powstałych w latach 50. ubiegłego wieku. Może to jest jakiś pomysł? Hitem mogłyby się także okazać tzw. coco taxi funkcjonujące na Kubie albo bambusowe pociągi na wzór tych z Kambodży.
Panie prezydencie, to nie żarty. Komunikacja zastępcza musi być praktyczna i funkcjonalna, ale jednocześnie komfortowa i z duszą – tak, by po dotarciu do Łodzi pabianiczanie zakrzyknęli z zachwytem słowa Leopolda Staffa: „A większą mi rozkoszą podróż niż przybycie!”.
Pan Mackiewicz nie miał czasu ani potrzeby myśleć o transporcie zbiorowym, ma wszak samochód, a do Łodzi to dojedzie Konstatntynowską-Rypułtowicką lub Zachodnią do Ikeii. No sami pabianiczanie pana Mackiewicza wybrali, przydałob się móc blokować pomysły rady miejskiej i prezydentów w referendach, ale to się wałdzy nie podoba.
Nie szkoda wam łamów na takie wypociny?