FAKTY

Ratownik medyczny więził, usypiał i gwałcił kobiety z Pabianic

Prokuratura skierwała do sądu akt oskarżenia przeciwko Radosławowi M. O sprawie pisaliśmy rok temu.
Rok temu na polecenie Prokuratury Rejonowej w Pabianicach zatrzymano 43-letniego mężczyznę – w swoim mieszkaniu miał przetrzymywać kobiety, wykorzystywać je seksualnie i nagrywać. Do popełnienia przestępstw doszło w jego domu w gminie Rzgów, gdzie ma zarejestrowaną firmę zajmującą się transportem medycznym. Jak ustalił nasz portal pabianice.tv, realizował przewozy m.in. dla Pabianickiego Centrum Medycznego.  Pisaliśmy o tym TUTAJ. Pabianicka prokuratura rozpoczęła poszukiwanie ofiar ratownika. Czytaj TUTAJ
Oskarżony o 15 przestęppstw
Jak dziś podał portal wiadomosci-lodz.pl do sądu trafił akt oskarżenia.  Ustalono 11 ofiar ratownika medycznego z Łodzi. Wśród nich jest kilka młodych kobiet z Pabianic.
Śledztwo rozpoczęło się po zawiadomieniu złożonym przez jedną ze szkół w Pabianicach. “Po szkoleniu z pierwszej pomocy uczennice skarżyły się pedagogom na dziwne zachowanie Radosława M. Pojawiły się podejrzenia, że mogło dojść do wykorzystywania seksualnego. W toku śledztwa na jaw wyszły kolejne bulwersujące fakty” pisze Jarosław Kosmatka z wiadomości-lodz.pl
Radosław M., ratownik medyczny z Łodzi, został oskarżony łącznie o 15 przestępstw. Jego ofiarami padły  ratowniczki medyczne i wolontariuszki, które miał szkolić.

Prokuratura ustaliła, że ratownik miał podawać leki narkotyczne swoim pracownicom, wykorzystywać je seksualnie i nagrywać.

Wśród zarzutów znalazło się także posiadanie bez zezwolenia amunicji i pornografii dziecięcej. Na komputerach i w telefonie oskarżonego mężczyzny znaleziono szereg materiałów pornograficznych. Okazało się, że usypiał wolontariuszki i ratowniczki medyczne, wykorzystywał je seksualnie. Niektóre gwałty filmował.

Radosław M. kilkanaście lat temu pracował w łódzkim pogotowiu, był także instruktorem ratownictwa w harcerstwie. To wtedy zrobiło się o nim głośno, ponieważ dziewczynki oskarżyły mężczyznę o molestowanie. Gdy sprawa wyszła na jaw, pracownicy łódzkiego pogotowia wywiesili plakaty w stacji, że „nie chcą pracować z pedofilem”.

Z pogotowia odszedł i założył firmę zajmującą się transportem medycznym. Wtedy miała wyjść na jaw kolejna afera. Okazało się, że ratownicy i ratowniczki z jego firmy dyżurują w nocy w… jego domu. Chciał zaoszczędzić, więc jeden pokój był miejscem wyczekiwania na wyjazd do kolejnego zgłoszenia. Tam jedna z ratowniczek miała obudzić się z założonym wenflonem.

Nie przyznaje się do winy

Portal dotarł do ofiar Radosława M. Miały uczyć się m.in. zakładania wkłucia na przedramieniu. Ratownik niby przemywał igłę solą fizjologiczną. Później okazywało się, że zamiast to robić, wstrzykiwał nam midanium, czyli lek usypiający.

Niektóre z kobiet mężczyznę spotkały lata temu, kiedy działały w harcerstwie. Według prokuratury oskarżony ratownik tak organizował kursy, że większość z nich odbywała się późnym wieczorem lub nocą. Dziewczynki miały być tzw. pozorantkami. Do molestowania seksualnego dochodziło podczas symulowania ran na ciałach dzieci. Instruktor z każdą dziewczynką przebywał sam na sam. Robił opatrunek w taki sposób, aby bandaż przeprowadzić pod majtkami dziewczynki. Wówczas gładził ją po wewnętrznej części ud, dotykał intymnych miejsc. Miał też pozwalać sobie na znacznie więcej….

Oskarżony nie przyznaje się do zarzucanych czynów. Przebywa w areszcie śledczym. Grozi mu do 10 lat pozbawienia wolności.