FAKTY

W Pabianicach brakuje rąk do pracy? Rynek chłonie Ukraińców

Już od pewnego czasu mamy do czynienia z rynkiem pracownika, nie pracodawcy. Ci dwoją się i troją w poszukiwaniu chętnych, dlatego coraz częściej sięgają po obywateli krajów zza wschodniej granicy.

– Będąc na zakupach w Brico zauważyłem, że przy głównym wejściu z obu stron wisi ogłoszenie o naborze pracowników. Było po ukraińsku. Zdziwiło mnie jedynie to, że obok ani w pobliżu nie znalazłem takiego samego w naszym języku – zasygnalizował nam Czytelnik.

Ktoś z obsługi powiedział mu, że “widocznie po polsku zdjęto, bo nie było zainteresowania”. Okazało się, że polska wersja ogłoszenia wisi na witrynie przy końcu obiektu (w pobliżu pergoli, w której przechowywane są m.in. rośliny).

– Nie mam nic przeciwko cudzoziemcom, ale nie rozumiem, dlaczego nie dano obu wersji językowych z każdej strony głównego wejścia, ewentualnie jedno ogłoszenie pod drugim – dodaje mieszkaniec.

W art. 7 ust. 1 Ustawy o języku polskim (z 1999 roku) czytamy: „Na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej w obrocie z udziałem konsumentów oraz przy wykonywaniu przepisów z zakresu prawa pracy używa się języka polskiego, jeżeli pkt. 1) konsument lub osoba świadcząca pracę ma miejsce zamieszkania na terytorium RP w chwili zawarcia umowy oraz pkt. 2) umowa ma być wykonana lub wykonywana na terytorium RP”

Co więcej, kontrolę nad przestrzeganiem powyższego przepisu sprawuje, odpowiednio do zakresu swoich zadań, Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, Inspekcja Handlowa oraz powiatowy (miejski) rzecznik konsumentów, jak również Państwowa Inspekcja Pracy.

W Brico Marche usłyszeliśmy: – Brakuje nam pracowników, ale liczy się również ich jakość. Polacy najczęściej mają duże wymagania, choć niewielkie kwalifikacje. Zgłaszają się po szkołach technicznych, zawodowych, jednak brakuje im podstawowej wiedzy. Ogłoszenie w jęz. ukraińskim wisi od niedawna, na razie bez odzewu. Chętni zza wschodniej granicy nie są u nas postrzegani jako tańsza siła robocza – mają takie same warunki pracy i płacy jak Polacy.

Zjawisko się nasila

– Coraz częściej zdarza się, że pracodawcy różnych branż zgłaszają trudności na lokalnym rynku pracy związane z pozyskaniem pracownika, nawet niewykwalifikowanego. Dlatego zwiększa się zainteresowanie pracownikami zza wschodniej granicy, głównie Ukrainy – potwierdza dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Pabianicach Danuta Skwirowska.

W PUP nie ma jednak zarejestrowanych obywateli Ukrainy. Cudzoziemcy chcący uzyskać wizę w celu wykonywania pracy, posiadający już taką wizę, starający się o zezwolenie na pobyt i pracę lub przebywający w Polsce w ramach ruchu bezwizowego kontaktują się we własnym zakresie z potencjalnymi pracodawcami.

Z kolei pracodawca zamierzający zatrudnić obywatela wybranych państw określonych rozporządzeniem (Armenia, Białoruś, Gruzja, Mołdawia, Rosja, Ukraina) musi złożyć w PUP oświadczenie o zamiarze powierzenia wykonywania pracy cudzoziemcowi ze wskazanego kraju. Jest to tzw. procedura uproszczona pozwalająca na zatrudnienie cudzoziemca bez konieczności posiadania zezwolenia na pracę.

– W 2017 roku w PUP złożono łącznie 1483 takich oświadczeń, z czego aż 1352 dotyczyło obywateli Ukrainy – wylicza Skwirowska (stan na wczoraj, 5 października).

Odnotowano również oświadczenia dla obywateli pozostałych państw: Armenia – 7, Białoruś – 27, Gruzja – 54, Mołdawia – 39, Rosja – 4. Trudno jednak oszacować wielkość “szarej strefy”.

 

CZYTAJ TAKŻE “UKRAINKI ZAJMĄ SIĘ PODOPIECZNYMI DPS”
CZYTAJ TAKŻE “UKRAINKI NIE CHCĄ PRACOWAĆ W DPS. STAROSTA PROPONUJE SYRYJKI”

5 komentarzy do “W Pabianicach brakuje rąk do pracy? Rynek chłonie Ukraińców

  1. Takie ogłoszenia są bardzo powszechne w Łodzi.
    Polacy nie godzą się na pracę za minimalną stawkę uchwaloną ustawą, dlatego pracodawcy wykorzystują ten fakt i mierzą we wschodni rynek pracy, gdzie ludzie z pocałowaniem ręki przyjmą takie oferty. Niestety, biznes prowadzi się brutalnymi prawami.
    Podejrzewam, że analogicznie wygląda sprawa Polaków za zachodnią granicą, sam zresztą coś o tym wiem mieszkając i pracując pewien czas w Holandii…

    Z pozdrowieniem na sobotę!

    1. Panie Kłosowski jaką ma Pan wiedze o rynku pracy i skąd ? Prowadzi Pan własną firmę zatrudnia pracowników ? Sytuacja jest dużo bardziej skomplikowana a Pana opinia jest delikatnie mówiąc infantylna

      1. Gdy prowadziliśmy własną działalność nigdy nie schodziliśmy poniżej pułapu 3000 PLN na rękę w skali miesiąca. Pracownicy się znajdowali.
        Za minimalną krajową przy pracy “na taśmie” – czyli, nie oszukujmy się, dosyć monotonnej pracy – zawsze bywały niedobory kadrowe. Oczywiście w czasach współczesnych.
        Nie jest prawdą, że nie ma pracy. Agencje posiadają szereg ofert, lecz przeciętny Kowalski, jeżeli grunt mu się pod stopami nie pali, nie podejmie się pracy za minimalną stawkę krajową. Stąd łatwiej jest “łyknąć” obywateli Ukrainy, którzy z pocałowaniem ręki zapracują za 1500 PLN.
        Dokładnie tak samo jest za zachodnią granicą. Niemiec, Holender czy Anglik oferując Polakowi ichniejszą minimalną stawkę sprawia, że klaszczemy z radości, bo wypada, że za godzinę pracy zyskujemy dwu- czy trzykrotnie więcej, ale przeliczania naszych zarobków na zarobki w EURO nie lubię, bo wypadają później z tego śmieszne cyfry.
        Tak samo, jak na Ukrainie.

        Pozdrawiam serdecznie.

        1. Gdy prowadziliśmy….. ja się pytam czy Pan konkretnie prowadził ? …Ście płacili 3000 na rękę to już wiem dlaczego prowadziliście a nie prowadzicie. Z ukraińcami to argument kasy jest nietrafiony. Maksymalnie przez pierwszy miesiąc pracują za taką płacę potem żądają więcej niż Polacy w zamian nie ma problemu z L-4 czy urlopami.

Comments are closed.