HISTORIA

Techniczne ciekawostki Pabianic: Splitterschutzzelle

Ostatnio w mediach społecznościowych na grupach zrzeszających miłośników Pabianic znalazło się kilka postów, w których wytykano zarządcy remontu linii kolejowej numer 14 likwidację betonowych schronów, pamiętających czasy II wojny światowej. Chodzi o…
… Splitterschutzzelle

Schrony te, nazywane często „bunkrami”, były stawiane w miejscach strategicznych, które rozpościerały się na dużych obszarach – fabryki, stacje kolejowe. Budowle te noszą spójną, niemiecką nazwę – „Splitterschutzzelle”.
Obiekty te składały się najczęściej z żelbetowych, gotowych elementów składanych na miejscu – stopka, walec oraz daszek. Splitterschutzzelle były produkowane w miejscowych zakładach, toteż ich forma znacznie różni się w różnych zakamarkach regionu – zdarzają się kuliste dachy, podwójne drzwi wejściowe, sam walec bywa niekiedy stożkiem.

Schron miał za zadanie dać schronienie patrolującym strategiczną okolicę żołnierzom w przypadku nalotu bombowego. Konstrukcja miała uchronić przed odłamkami, o ile bomba nie trafiła w sam budynek. Żołnierz, skrywający się w Splitterschutzzelle podczas ataku mógł na bieżąco informować o ilości zrzuconych bomb, ich lokalizacji oraz ewentualnych niewybuchach. Bywało, że po zakończeniu działań wojennych obiekty te włączane były do systemu obrony cywilnej.

Żelbetowy bunkier

Pabianickie konstrukcje były bardzo uproszczone – u podnóża znajdował się masywny odlew, który stanowił fundament; wyżej mieścił się walec – pomieszczenie dla wojaka, w którym wyodrębniono kilka wąskich szczelin. Wszystko nakryto płaskim, żelbetowym daszkiem.
Szczeliny w konstrukcji nie miały zadań bojowych – nie zmieściłaby się tam lufa karabinu, sam gabaryt schronu uniemożliwiłby wygodne operowanie bronią. Były to szczeliny obserwacyjne. Wejścia do wnętrza broniły masywne, betonowe drzwi zawieszone na żelaznych zawiasach. W żadnym schronie na terenie miasta nie zachowały się do czasów dzisiejszych.

Na terenie pabianickiej stacji kolejowej do XXI wieku dotrwały cztery Splitterschutzzelle. Pierwszy był skryty pod połaciami blachy, stojąc niemal na wprost wyjścia z dworca na perony – przez lata służył za tablicę ogłoszeń, aż zniknął około 2018 roku. Drugi znajdował się nieopodal, na wschód, u krańca krawędzi peronowej. Schron ten przez lata straszył, będąc skupiskiem śmieci. Czas jego dobiegł końca wraz z montażem płotu, którym odgrodzono peron od placu ładunkowego. Kolejne dwa znajdowały się blisko siebie w rejonach wyburzonej w marcu 2020 roku nastawni wykonawczej „Pc1”. Budowle te zachowały się znacznie lepiej niż te w okolicach dworca. Z pewnością wpływ na to miała ich lokalizacja – z dala od dróg, pomiędzy torami bocznic. W jednym ze schronów strącono daszek i naruszono konstrukcję. Drugi wciąż dogorywa w zaroślach przy jednej z nieczynnych już bocznic kolejowych i wszystko wskazuje na to, że będzie tam wegetować jeszcze długie lata.

Upadło? Niech leży…

Splitterschutzzelle nie są obiektami unikalnymi – wciąż jest ich pełno wzdłuż torów kolejowych w samej Łodzi, na przykład na Olechowie. Miłośników historii może zainteresować zachowany dla celów muzealnych Splitterschutzzelle na łódzkim Brusie; obiekt tamten posiada jednak nieoryginalnie dorobione drzwi. W pełni oryginalny schron jednoosobowy stał jeszcze w 2020 roku na nieczynnej od lat 70. stacji kolejowej Łódź Karolew. Aktualnie odbywa się tam reaktywacja kolei, wiązana z modernizacją okolicy, co może zwiastować, że i tamten unikat zniknął z powierzchni ziemi.

Ironią losu pozostaje, że Splitterschutzzelle przetrwały wojnę i niemal osiemdziesiąt lat po niej, a ich twardy beton skruszyła w obecnych czasach dopiero… biurokratyczna koparka.

Tekst i foto: Michał Kłosowski

Na zdjęciu głównym schron, który służył jako tablica ogłoszeń, w zielonej ramce – niedawno zdewastowany. Niżej ten sam – z innej strony.

Zniszczyli schrony podczas remontu linii kolejowej